czwartek, 27 grudnia 2012

Wanted Christmas 7. Bo jestem załamany, kiedy jestem samotny i nie czuję się dobrze, kiedy odchodzisz

 
   *muzyka*


 
25 grudnia, wtorek

   Jasne oślepiające światło jest wszędzie. Nie mam pojęcia jak się tu znalazłem, ani gdzie jestem. Umarłem? Jestem w niebie? Nie wydaje mi się, ja i niebo to niezbyt trafne połączenie. Idę przed siebie, nie wiem dokąd. Jakaś niewidzialna siła prowadzi mnie i nie pozwala zboczyć z kursu. Nagle zatrzymuję się i widzę na ulicy Angie. Jakim cudem ja się znalazłem na ulicy? Podchodzi w moim kierunku i szeroko się uśmiecha. Wychodzę jej naprzeciw, niemal biegnę, ona też. Niestety brunetka nie zauważa furgonetki, odbija się od niej i upada na jezdnię. Podbiegam do niej, ale jej nie ma. Znikła, tak samo jak furgonetka i cała ulica. Znowu otacza mnie jasne światło. Próbuję od niego uciec, ale jestem uwięziony i stoję w miejscu. Zaczynam krzyczeć, ale to nic nie daje.
   Otwieram nerwowo oczy i rozglądam się po pomieszczeniu. Jestem w swoim mieszkaniu. To był tylko sen. Oddycham z ulgą i wstaję z kanapy.
   - Angela? – wołam i sprawdzam czy dziewczyna jeszcze gdzieś tu jest.
   Niestety nie. Wracam do salonu i lustruję go wzrokiem. Na stole leży prezent i jakaś kartka,  to na pewno życzenia. Wkładam ją odruchowo do kieszeni spodni i otwieram paczkę.
   - Śnieżna kula… - mówię sam do siebie i przyglądam się szklanemu przedmiotowi.
   Czyli to dla mnie szukała wtedy prezentu. Uśmiecham się pod nosem i sięgam po komórkę. Wyszukuję w książce telefonicznej Angeli i wybieram zieloną słuchawkę.
   - Przepraszamy, nie ma takiego numeru. The number you are calling is not in service – słyszę po drugiej stronie i przez chwilę jestem w szoku.
   Dlaczego…? Nie potrafię dokończyć tego pytania, nawet w myślach.
   Dlaczego to zrobiła? Jak się z nią teraz porozumiem? No jak?!
   To przecież jest bezsensu.
   Siadam bezradnie przy stole i chwytam się za głowę. Wpatruję się w śnieżną kulę z czerwonym samochodzikiem w środku. Zaraz, zaraz… Samochód.
   W przeciągu dziesięciu sekund decyduję się pojechać do niej do domu. Gdybym tylko pamiętał drogę. Jeszcze niespełna tydzień temu ją odwoziłem, pierwszego dnia kiedy się poznaliśmy. Chociaż nie, pomyłka. To był już drugi dzień, rano. Mniejsza z tym…
   Przekręcam kluczyki w stacyjce i tym samym odpalam silnik. Jednak kiedy chcę wyjechać z garażu nie mam pojęcia, w którą stronę powinienem skręcić. Muszę się skupić, żeby sobie coś przypomnieć. Wiem, że nie było to dalej niż dwa kilometry. Wiem też, że było wtedy jeszcze ciemno i sama Angie nie mogła rozpoznać swojego domu.
   Miałem dokładny adres, podawała mi go. Musiałem go zapisać, na pewno gdzieś tu jest.
   Omiatam wzrokiem deskę rozdzielczą mojego samochodu.
   GPS! Jak mogłem o tym nie pomyśleć, adres na pewno się zapisał! Łapię za nawigację i sprawdzam historię wyszukiwanych tras.
   - Jest! – wołam zadowolony i bez dłuższego zastanawiania wyjeżdżam na główną ulicę.
   Kieruję się poleceniami z GPS’a i w przeciągu dziesięciu minut jestem na miejscu. Tylko coś mi tu nie pasuje. W miejscu, gdzie jeszcze kilka dni temu stał wielki dom nie ma teraz nic. Kilka metrów dalej dostrzegam jedynie jakiś opuszczony budynek. To wszystko wydaje mi się bardzo podejrzane. Parkuję samochód przed pobliskim sklepem i wyłączam silnik. Decyduję się wejść do środka starego budynku, choć nie mam na to specjalnej ochoty. Odstrasza mnie samym wyglądem. Niepewnie chwytam za klamkę i uchylam drzwi, co skutkuje głośnym skrzypnięciem. Czuję dziwny ścisk w żołądku. Czy to strach? Chyba tak, wstyd się przyznać, ale boję się, że to co tam zobaczę będzie mnie nawiedzało jeszcze dziś w nocy, w koszmarach. Wiem, wiem… strasznym frajerem jestem.
   W końcu choć z wahaniem decyduję się wejść do środka. Nic strasznego, to tylko opuszczony magazyn… taki tam magazyn rodem z horroru i z zabójcą schowanym za starymi deskami. Optymista ze mnie, prawda?
   - Jest tu ktoś? – pytam niepewnie i rozglądam się z niepokojem.
   - Zgaduję, że ty jesteś Nathan – słyszę glos zza pleców i gwałtownie się odwracam.
   Moim oczom ukazuje się niewysoki brunet o brązowych oczach. Skądś je znam. Jego samego chyba też kojarzę.
   - A ty Nick? – pytam – Jesteś bratem Angie? – upewniam się.
   - Tak – potwierdza i przygląda mi się badawczo – Czego tutaj szukasz?
   - Twojej siostry – odpowiadam – Nie wiesz może gdzie ona…
   - Odeszła i nie wróci – wchodzi mi w słowo brunet i posyła wrogie spojrzenie.
   - Jak to? – pytam i patrzę na niego z otwartymi ustami.
   To niemożliwe. Na pewno się przesłyszałem.
   - Czy ja mówię po chińsku? – odpowiada mi pytaniem wyraźnie zirytowany Nick.
   - Dlaczego nic mi nie powiedziała? – dziwię się.
   - Na pewno zostawiła ci jakąś wiadomość – stwierdza – To nie byłoby w jej stylu…
   - Ale dlaczego odeszła?! – niemal krzyczę z bezradności.
   - Bo musiała – odpowiada szeptem mój rozmówca i widzę jak na jego twarzy pojawia się ból, którego nie udaje mu się ukryć – Nie pytaj dlaczego, zapomnij. Ja dzisiaj wyjeżdżam i już nigdy nas nie zobaczysz. Zapomnij. Musisz zapomnieć, rozumiesz? – mówi błagalnym tonem i chwyta mnie za ramiona – Rozumiesz? – powtarza pytanie i potrząsa mną.
   - Rozumiem – odpowiadam i patrzę na niego szeroko otwartymi oczami.
   Co on takiego powiedział? Angie odeszła? Nie wróci? Jak to?! Dlaczego?! Zrobiłem coś nie tak? Mogła mi powiedzieć, upomnieć, pomóc zrozumieć mój błąd, ale nie zostawiać mnie samego! Ja sobie bez niej nie poradzę…
   - A teraz odejdź i zapomnij – nakazuje brunet i otwiera przede mną skrzypiące drzwi.
   - Myślisz, że to będzie łatwe? – pytam i posyłam mu pytające spojrzenie.
   Jego reakcja jest dla mnie zaskakująca. Z jego twarzy znika maska, którą przybrał już na początku naszej rozmowy. Teraz widzę jego oczy, przepełnione bólem i smutkiem. Jest mi go po ludzku żal. To w końcu jego siostra. Na pewno ją kocha, może nawet mocniej niż ja.
   - Nathan – słyszę za sobą głos Nicholasa i się odwracam – Pokochała cię jak nigdy nikogo – oznajmia i patrzy na mnie z żalem - Chciała żebyś to wiedział.
   Przez minutę stoję i tylko się gapię jak brunet ociera łzy. On się rozpłakał. Ja chyba też powinienem.
   - W takim razie dlaczego odeszła? – ponawiam pytanie, które wciąż obija mi się o myśli.
   - To nie był jej wybór – odpowiada Nick.
   Posyłam mu ostatnie spojrzenie i wychodzę.
   Nic z tego nie rozumiem. Kompletnie nic. Jeśli Angie mnie naprawdę kocha, to dlaczego musiała odejść? Kto jej kazał i miał na nią aż tak wielki wpływ, że mu uległa? To nie mógł być ktoś jej obojętny. Może ona kogoś miała i tylko się mną zabawiła? Czy wiedziała, że nie lubię kiedy ktoś traktuje mnie jak zabawkę? Pewnie nikt tego nie lubi…
   Dlaczego odeszła?!
   Ile razy się jeszcze będę musiał o to pytać?
   Odpowie mi ktoś w ogóle?
   Jasne, że nie. Witamy w XXI wieku, gdzie wszyscy mają ciebie i twoje problemy głęboko w poważaniu. Witamy w grze, w której masz wiele szans, ale żadnego rozwiązania. W grze, która nazywa się życiem.
   Wsiadam do samochodu i bezsensownie gapię się w przednią szybę tak jakbym mógł z niej odczytać odpowiedzi na moje pytania. Jestem naiwny. Dałem się jej omotać i jak skończyłem? Jak ostatni frajer. I jeszcze ten cholerny uścisk w żołądku. To już nie strach, tylko ból. Zostawiła mnie samego. Zawsze kończy się tak samo. Zostaję sam, samotny. To moje przeznaczenie? Naprawdę nie da się go jakoś zmienić? Spróbowałbym, gdybym wiedział jak. Mała wskazówka, proszę…
   Nagle ktoś zaczyna pukać w szybę po mojej lewej stronie. Uchylam ją lekko i widzę starszego mężczyznę o siwych włosach. Posyła mi gniewne spojrzenie, a gestem ręki karze wysiąść z samochodu. O co mu chodzi?
   - Tu nie można parkować – oznajmia i zaczyna coś kreślić na niewielkiej kartce.
   Dopiero teraz orientuję się, że to policjant. Świetnie, jeszcze mi mandatu brakowało do pełni szczęścia. – Proszę pokazać prawo jazdy – dodaje.
   Wyjmuję dokument i przekazuję go w ręce funkcjonariusza. Przez moment czyta dokładnie każde słowo w nim zawarte, aż w końcu oddaje mi go z powrotem.
   - Ile? – pytam i sięgam po portfel.
   Mężczyzna jeszcze chwilę przygląda się karze, którą wypisał kilka minut wcześniej, a potem przenosi swój wzrok na mnie
   – Dzisiaj Boże Narodzenie… - stwierdza i rozrywa kartkę na kilka części – Więc będzie tylko pouczenie. Niech pan wyraźniej czyta znaki – dodaje i się uśmiecha.
   - Dziękuję – odpowiadam i odwzajemniam jego uśmiech choć nie wychodzi mi to tak dobrze jak bym chciał.
   - Wesołych Świąt – mówi na odchodne komisarz, a ja wsiadam z powrotem do samochodu i odjeżdżam.
   Pech wrócił. Nie musiałem za nim zbyt długo tęsknić. Kiedy jestem na autostradzie poza miastem orientuję się, że kończy mi się paliwo. Lepiej być nie mogło. Jeszcze mi brakuje tylko, żebym musiał dzwonić po pomoc drogową. Zjeżdżam na pobocze i sprawdzam czy przypadkiem nie zostawiłem w bagażniku chociaż małego zapasu paliwa. Jest. Chociaż w tym mi się poszczęściło. Zawartością pięciolitrowego pojemnika napełniam bak. Powinno wystarczyć.
   Parkuję samochód przed kamienicą i udaję się do mojego mieszkania. Jak tu pusto. Pomyśleć, że kilka godzin temu była tu jeszcze Angela. Na samą myśl o niej czuję ukłucie w okolicach żołądka, a może to jednak serce? Nigdy nie byłem dobry z anatomii. Jeśli to serce, to czy możliwe, że z biegiem czasu umrę z tęsknoty? Tak krótką ją znałem, a tak szybko się przyzwyczaiłem do jej obecności, uśmiechu, po prostu do niej.
   Chciałbym kiedyś dowiedzieć się dlaczego musiała odejść. 


Taadam i jest siódemka ^^
To teraz informacja, która Was może zdziwić...
To ostatni rozdział.
Tiaa.. ostatni i dalej nic nie wiadomo ;D ale nie martwcie się, będzie jeszcze epilog, nawet już mam napisany [ ok. 7 stron w Wordzie o.O ] ale najpierw muszę zobaczyć czy jest zainteresowanie z Waszej strony, więc zapraszam do komentowania xd 

ostatni, więc trochę więcej..
min. 15 komentarzy = nowy rozdział ;]

17 komentarzy:

  1. o nie, przecież to jest za smutne :c
    popłakałam się, po raz kolejny
    czemu to musi być takie smutne ? ;c
    ja chce ten epilog bo nie wytrzymam..

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty wredoto! Jak mogłaś tak zakończyć rozdział?
    Ja tu się cała gotuję ;<
    Biedny Nathan..
    Jestem nadal ciekawa co to za tajemnica...
    Nie trzymaj długo w napięciu, proszę! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. jak to już koniec?!
    cos ty z nią zrobiłas?!

    OdpowiedzUsuń
  4. nie nooo
    jedno z najlepszych opowiadań jakie sobie czytam, a tu koniec
    nieee!

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże dlaczego ty nas tak torturujesz?! Piszesz tak świetnie, a teraz chcesz skończyć to opo.? :( Jak możesz?

    A tak serio to szkoda, że to ostatni rozdział. Bardo mi się spodobała cała fabuła i wgl. pomysł na napisanie czegoś takiego :D Z niecierpliwością czekam na epilog ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie, nie, nie, nie nie ma zadnego końca! Nie zrobisz mi tego! Błagam! Zlituj sie nade mną no! Nie będzie żadnego końca! Zero epilogów! No chyba cię pojebało. A z resztą idź w cholerę! Focham się i fchuj. Ale i tak będę czytać. Dobra odfochałam się.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no. Muszę coś jeszcze napisać! Jesteś chamem i wredotą! Jak mozeszz to kończyć co? Jeszcze mi kurde napisz, że nie masz niczego na sumieniu to taką zjebe będziesz mieć że o gaszsz.... BŁAGAM NIE KOŃCZ!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział.:)
    taki hmm.. jakby go nazwać.. wzruszający? ;>
    chyba :D
    no, ale... jak to koniec?! nie zgadzam się! ;<
    no weeeeeeź ;<
    prrrrroszę nie kończ :D
    no cóż czekam na nn ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Żydzie marnotrawny :D:D Takie arcydzieło zakończyć, Ty jesteś chyba niepoważna :d:D
    No ale jak mus to mus.
    Ciekawe co to jest za tajemnica. Obstawiam, że była na coś chora, bo innej opcji nie ma:]
    Marlena :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej,jakie to wszystko skomplikowane:o Angela kocha Nathana ale musiała odejść, natomiast on ją kocha ale nie rozumie dlaczego go zostawiła:c
    Ja też nie rozumiem:c I nadal nie mogę pojąć dlaczego Nathan nie przeczytał tego listu od Angeli?
    Oh,Lord why? W tym liście pewnie wszystko jest wyjaśnione a Sykes zamiast go przeczytać nosi go w kieszeni...
    No nic to czekam ja cierpliwie na epilog,choć nadal nie mogę się z tym pogodzić,że to już koniec:cSzkoda...
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  11. Jej... Szkoda, że takie smutne zakończenie...
    Ale nie zawsze jest happy end
    Czekam z niecierpliwością na epilog

    OdpowiedzUsuń
  12. nieeeeeeeeeee tylko nie znowu koniec......boskie opo....nie koncz go...pierwsze co mi przychodzi na mysl to to ze Angie jest aniolem ktory musial pokazac nathowi jak magiczne sa swieta i sprawic zeby i on je pokochal.... ;) czekam na epilog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tez mi sie na poczatku tak wydawalo , że Angie jest aniolem albo jakims duchem , a jeszcze wszesniej ze wampirem . Juz sie nie moge doczekac rozwiazania tej " zagadki "

      N.

      Usuń
  13. O kurde ...
    Dlaczego ona musiała odejść ?
    No dlaczego .... ?
    Szkoda, że to już koniec, ale mam nadzieję, że w epilogu wszystko sie wyjaśni i będzie Happy End :)
    Mam nadzieję ;d
    Czekam z niecierpliwością ; pp

    http://gladyoucame-storyofthewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Smutno mi ... Angela odeszła, jej brat się rozpłakał, Nathan ma pecha... smutne ale rozdział znakomity :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziewczyno pisz następny, bo my tu wszystkie umieramy !!! :)

    OdpowiedzUsuń