piątek, 28 grudnia 2012

Wanted Christmas. Epilog Pod powierzchnią kolejnego idealnego cudu, w którym wszystko jest białe jak śnieg


   *muzyka*


   31 grudnia, poniedziałek

Tak łatwo przyszło to, zobaczyłeś ją, zobaczyłeś cel
tak łatwo przyszło to, to na pewno to, to na pewno sen.
Sama znalazła Cię nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd
i nagle wierzysz jej i nagle ufasz bezgranicznie - błąd!
To łatwo przyszło i łatwo poszło i co jest grane
 tak szybko zwiała i zapomniała i skasowała dane
I jak zrozumieć to, że tak miało być, pochować żale
i sam ze sobą wśród szalonych fal dryfować dalej?

   Gdyby ktoś spytał co u mnie jeszcze zanim poznałem Angie… na pewno bym go okłamał. Wymyśliłbym historię o Świętach jak z filmu, albo jakiejś banalnej książki. Opowiedziałbym mu o „najpiękniejszych dniach w roku” w taki sposób, że zaparłoby mu dech w piersiach. No co? Gdybym się postarał potrafiłbym coś wymyślić, ale zazwyczaj mi się nie chce. Sami przyznajcie… po co kolorować czarne ściany? Przecież można tymi farbami pokolorować coś innego. Na przykład życie. W końcu jest szare, a z szarym nie jest tak trudno jak z czarnym. Zawsze się coś wymyśli. Wystarczy intensywnie pomyśleć, użyć wyobraźni i otworzyć szerzej umysł.
   Dlatego gdyby ktoś zapytał o mnie powiedziałbym mu prawdę tylko, że udoskonaloną. Jej lepszą wersję, tą z pominięciem smutku, bólu i cierpienia. W końcu dramatycznych historii nikt nie lubi słuchać. Zwykle każdy ich odbiorca potakuje, a na końcu ma ochotę zapaść się pod ziemię, bo nie ma pojęcia co wypada odpowiedzieć.
   Nic. Bo w życiu nie liczą się tylko słowa, trzeba też pamiętać o czynach. Na pewno każdy z was pamięta epizodyczne momenty z dzieciństwa, kiedy potknęliście się na twardym asfalcie i zdarliście sobie łokieć albo kolano. Biegliście szybko do rodziców, ale nie po to żeby wam opatrzyli rany. Dobrze się zastanówcie, co oni robili w pierwszej kolejności? Po prostu was przytulali. Nie pytali o nic tylko uścisnęli was mocno żebyście przestali płakać. Potem siadali z wami i opowiadali zmyślone na poczekaniu historie o bohaterach którzy upadali, ale zawsze się podnosili, bo nigdy nie byli sami.
   Nikt nie jest sam, nawet jeśli mu się tak wydaje.
   Nawet ja idąc tą zatłoczoną ulicą. Co chwilę wpadam na kogoś całkiem przez przypadek, bo nie patrzę przed siebie tylko tam gdzie nie powinienem – w głąb umysłu. Tak, wciąż próbuję znaleźć odpowiedzi na moje pytania. Wiem, że łatwiej byłoby zapomnieć, ale nie chcę. Przynajmniej na razie, kiedy mam jeszcze tak wiele nadziei na to, że Angie wróci i znowu będzie tak jak wcześniej. Tak magicznie.
   W pewnej chwili jakiś dziwny impuls każe mi się odwrócić. To nie możliwe…
   Na wystawie widzę małe zdjęcie w owalnej ramce. Jest na nim nie kto inny jak Angela. Lustruję wzrokiem budynek. To studio fotografii. Wchodzę do środka z szybko bijącym sercem i próbuję wyrównać oddech. Mam na to chwilę czasu, bo widzę przez uchyloną zasłonę jak starsza kobieta siedzi wyprostowana na krześle i czeka na błysk flesza. Pewnie robi sobie zdjęcie do jakiegoś dokumentu. W końcu wstaje, płaci i wychodzi. Kiedy się ze mną mija mierzy mnie wzrokiem. Ciekawe dlaczego… już wiem, podglądałem.
   - Dzień dobry – odzywam się na widok wysokiego blondyna z lustrzanką w ręce.
   - Dzień dobry, zapraszam – odpowiada mi i wskazuje na fotel za zasłoną, na którym wcześniej siedziała nieznajoma kobieta.
   - Ja tylko chciałem zapytać…
   - 150 złotych – przerywa mi fotograf.
   - Ale co…
   - Sesja. Sesja studyjna kosztuje 150 złotych – oznajmia z uśmiechem i odkłada aparat na blat szklanego stołu.
   - Tylko, że ja przyszedłem tu w trochę innej sprawie – odpowiadam – Chodzi mi o dziewczynę ze zdjęcia na wystawie – dodaję.
   - Którą? – mężczyzna podchodzi do okna, zabiera z niego dwie fotografie i pokazuje mi je.
   - Tą brunetkę – wskazuję na zdjęcie po jego lewej stronie.
   - Angela? – dziwi się - Anioł, nie dziewczyna – dodaje.
   - Nie wie pan gdzie teraz jest? Jeszcze wczoraj…
   - To był straszny wypadek – wchodzi mi w słowo przybierając poważny ton, a z jego twarzy znika uśmiech.
   Wypadek?!
   - Jaki wypadek?! – pytam przerażony, a moje źrenice gwałtownie się rozszerzają.
   - Cztery lata temu w wigilijną noc… - opiera się o parapet i kontynuuje opowieść – Było chyba trzydzieści stopni w minusie. Wszystkie drogi były pokryte grubą warstwą lodu. Cud, że ten wypadek był wtedy jedynym. Angelica jechała swoim starym samochodem. Podobno pokłóciła się z bratem i nie chciała spędzać z nim Świąt, ale po wieczerzy u przyjaciela postanowiła wrócić do domu i go przeprosić. Nikt do końca nie wiedział o co im poszło, ale ludzie domyślali się, że to wszystko przez odejście ich rodziców. Po ich śmierci nie potrafili się ze sobą dogadać.
   - I co dalej? – pytam zniecierpliwiony kiedy widzę, że mężczyzna przestaje mówić.
   - Jej samochód… - zawiesza na moment głos - Miał niesprawne hamulce. Wpadła w poślizg i chyba się domyślasz jak dalej mogło się to potoczyć… - dodaje ze smutkiem.
   - To niemożliwe… - mówię ściszonym głosem – Przecież była ze mną… to niemożliwe! – krzyczę bezradnie.
   To mnie przerosło. Jak to nie żyje? Jakim cudem od czterech lat?! Jeśli to prawda, to w takim razie kim była Angela, którą ja poznałem? Duchem? Nie wydaje mi się… była zbyt realna.
   - Wiesz, co w tym wszystkim było najbardziej intrygujące? – pyta mnie całkiem bezpośrednio.
   - Co? – odpowiadam pytaniem.
   - Świadkowie tego wypadku twierdzili, że kiedy przyjechało pogotowie i było już pewne, że dziewczyna nie żyje, z okolic jej serca wyłoniło się kilka jasnych, oślepiających promieni białego światła. Nikt w to do końca nie wierzył, wszyscy próbowali sobie podobno wmówić, że się im przewidziało, tylko żeby nie zeznawać na policji. Nie chcieli mieć zbędnych problemów.
   - Co to było? – pytam i patrzę na mężczyznę z otwartymi ustami.
   - Tego nikt nie wie. Podejrzewano jednak, że to jakaś nadprzyrodzona siła zawładnęła jej ciałem, bo chwilę później otworzyła oczy, ale tylko na kilka sekund.
   Po tym co usłyszałem, stoję i nie reaguję na żadne zewnętrzne działania. W mojej głowie panuje chaos. Nadmiar myśli. Niewiarygodne teorie. Angela. Duch. Nadprzyrodzona istota. Jest jeszcze gorzej niż było wcześniej. Po co ja tu przyszedłem? Żeby bardziej sobie zająć głowę myślami o niej? Chyba tak. Może jednak jestem dalej w moim koszmarze i zaraz znowu się obudzę, tylko tym razem już naprawdę, a obok mnie będzie Angie.
   Przygryzam dolną wargę, aż poczuję ból. Jednak nie przerywa to mojego dziwnego snu, albo to nie jest sen.
   Czy życie może być aż tak skomplikowane?
   W moim przypadku tak.
   - Dziękuję – mówię przerywając głuchą ciszę panującą w pomieszczeniu i wychodzę ze studia.
   Po opuszczeniu budynku nie myślę. Kompletna pustka. Nawet nie wiem dokąd idę, chyba przysłowiowo – dokąd nogi poniosą. Angie nie żyje. To niemożliwe! Co to wszystko miało znaczyć? Może była tylko moim omamem? Niemożliwe… Już mówiłem, była zbyt realna, zbyt idealna… ale to nie znaczy, że musiała być moja. Czy ja w ogóle kiedyś pomyślałem o niej w ten sposób? Będę szczery, myślałem tak wiele razy, ale zawsze dopuszczałem do siebie też tą mniej optymistyczną wersję, że mnie odrzuci i znowu będę sam. Zrobiła to. Zrozumiałbym gdyby miała jakiś powód, ale nie miała, a przynajmniej tak mi się wydaje. Powiedziałem jej, że ją kocham. Czy to było przyczyną? Przestraszyła się i uciekła bez słowa. Mogłem to zachować do siebie, ale przecież ona też mnie kochała! Nie skłamałaby w takiej sprawie. To nie byłoby w jej stylu. Tak samo jak według Nicka jej odejście bez zostawienia żadnej widomości. Wiadomość. Zaraz, zaraz…
   Zatrzymuję się na moment i rozglądam wokół. Jestem na targowisku. Nie wiem nawet dlaczego akurat tutaj przyszedłem i po co? No tak. Targ, choinka, nasze pierwsze spotkanie. Dlaczego nadal mam nadzieję na niemożliwe? Nie spotkam jej tutaj, nikogo tu raczej nie spotkam. Wszyscy mają teraz wystarczająco pracy do zrobienia w domu przed nowym rokiem, żeby się szlajać po mieście.
   Siadam na ośnieżonej ławce i zastanawiam się nad swoim życiem jak bardzo się zmieniło przez te kilka dni. Zrobiłem wiele rzeczy, których nigdy nie miałem zamiaru robić. Polubiłem Święta, a co się z tym wiąże zacząłem być miły. Tak po prostu, bez szukania ku temu powodów. To chyba najlepsza lekcja jaką dała mi Angela. Nauczyłem się kochać. Roztopiła moje lodowate serce, ale kiedy odeszła jego zlodowaciałe resztki rozpadają się na kawałki. Kto teraz pomoże mi je poskładać? Sam sobie nie poradzę, ale gdyby była tu Angie…
   Zaraz… po co ja się tu zatrzymałem?
   Próbuję sobie przypomnieć i nagle mnie olśniewa.
   Sięgam do kieszeni i wyjmuję z niej pomiętą kartkę. To chyba list. A zresztą… nieważne co by to było, ważne od kogo. Ważne, że od Angie. Otwieram na pierwszej stronie i zaczynam czytać.

   *muzyka*

Nathan…
   
   Sama nie wiem jak zacząć ten list. Może najlepiej od „Wesołych Świąt” jak zazwyczaj zaczynają się listy w tym Świątecznym czasie? Chociaż z drugiej strony to by było zbyt schematyczne…
   Kiedy będziesz to czytał mnie już pewnie nie będzie. Nie, nie mam zamiaru popełniać samobójstwa, w moim przypadku i tak byłoby to niemożliwe. Tu chodzi o coś całkiem innego, bardziej skomplikowanego, ale później Ci to wytłumaczę.
   Piszę do Ciebie ten list, bo chcę Ci podziękować za to, że byłeś ze mną w te Święta i przeprosić, że mnie już nie będzie kiedy będziesz mnie potrzebował. Chciałabym zostać z Tobą do końca świata… ale nie mogę. Tam gdzie teraz jestem jest mi dobrze, nie tak jak było z Tobą, ale jest w porządku. Nie z własnego wyboru musiałam wrócić.
   Pewnie nic z tego nie rozumiesz… spokojnie zaraz wszystkiego po kolei się dowiesz.
   Wtedy na rynku kiedy chciałeś kupić choinkę. Właśnie tego dnia wszystko się zaczęło. Właśnie tego dnia mogłam znowu wrócić do miejsca, które kocham. Do Stratford. Do domu. Do życia.
   Od kilku lat co roku mogę wrócić do domu jedynie na Święta lub dowolne siedem dni przed nimi, po lub w trakcie. W tym roku wypadło tak jak wypadło, nie miałam na to większego wpływu. Jakikolwiek wpływ miałam jedynie na Ciebie i nieskromnie przyznam, że jestem z siebie dumna. Już po naszej rozmowie w Starbucks wiedziałam, że nie należysz do łatwych przypadków. Nie lubiłeś Świat, wręcz ich nienawidziłeś. Cieszę się, że dzięki kilku dniom, które spędziliśmy razem to się zmieniło. Taki był mój główny cel. Przywrócić Twoją wiarę w magię Świąt. Czy naprawdę mi się to udało wiesz tylko Ty. Jednak mam nadzieję, że jest tak jak mi się wydaje i wyciągnąłeś ze znajomości ze mną jakąś lekcję na przyszłość. Nie żebym się chciała bawić w nauczycielkę, nigdy nie chciałam nią być, ani nie widziałam swojej przyszłości w takim fachu. Nie miałam podejścia do dzieci, a co dopiero mających swoje własne zdanie nastolatków. Sama się sobie dziwię, że mi uwierzyłeś. Nie mówię tego, by zaprzeczyć tym, to co mówiłam o magii Świąt. Piszę to jedynie dlatego, że z moją wiarą w siebie i w swoje zdolności nigdy nie było najlepiej. Pewnie już się domyślasz, że nie jestem do końca normalna. Sama nigdy nie byłam tego pewna, nawet za życia, tego prawdziwego. Zawsze byłam jakaś inna, ta dziwna. Może choć trochę mnie zrozumiesz, choć przyjmuję do wiadomości fakt, że nie będziesz chciał w ogóle sobie o mnie przypominać. Moje odejście było zaplanowane, zanim jeszcze przyszłam. Nie wiedziałam, że Cię zranię, nie chciałam tego, to było w pełni nieświadome. Zakochałam się w Tobie wbrew rozsądkowi i teraz oboje musimy za to płacić. Myślisz, że było mi łatwo? Nie. Jeszcze długo nie będzie. Może kiedyś wybaczysz mi to wszystko, ale wiem, że ja sama sobie nigdy nie wybaczę.
   Na koniec chciałam Ci tylko powiedzieć, że jeśli nie masz mnie za to wszystko dość i mimo to miałbyś ochotę jeszcze kiedyś mnie widzieć obiecuję, że za rok wrócę. Spędzimy razem te siedem dni, postaram się wtedy (jeśli nie zrobisz tego wcześniej sam) znaleźć Ci kogoś, kto zasługiwałby na Ciebie i zaopiekowałby się Twoim z pozoru małym, ale jak się go bliżej pozna – wielkim sercem.
   Naprawdę nie chcę już przedłużać… Choć mogłabym zapełnić kolejną kartkę pisaniem o niczym. Kocham Cię. Nigdy o tym nie zapominaj, postaraj się też nie zapomnieć o mnie. Wiem, że Nick by tak wolał, ale to chyba moim byłeś przyjacielem, a nie jego…
   Nieważne.
   Pamiętaj, że nawet jeśli mnie nie widzisz, ja jestem. W każdej chwili obok. Wiem o wszystkim co się z Tobą dzieje i będę Cię pilnować. Nie tylko z obowiązku, bardziej z miłości.
   Więc jeśli jednak zobaczę, że mnie nie znienawidziłeś i nie będziesz miał nic przeciwko, odwiedzę Cię za rok.
   Do zobaczenia.     
  

Twój osobisty Anioł Stróż, Angela


   - Niemożliwe – mówię szeptem sam do siebie.
   A jednak. To prawda. Nierealna, ale prawda.
   Rozglądam się we wszystkie strony. Jest pusto i cicho jak wcześniej.
   - Angie – odzywam się nieśmiało – Jeśli mnie słyszysz… - zawieszam na moment głos, by upewnić się czy dam radę dalej mówić – Jeśli słyszysz, to wiedz, że będę czekał – mówię i unoszę głowę ku niebu – Aż do końca świata – dodaję ciszej i uśmiecham się sam do siebie.
   Czy ja jestem normalny? Chyba nikt nie jest, ale to właśnie jest w ludziach najpiękniejsze. Różnorodność. Odmienność. Oryginalność.
   Magia.
   Dziewczyna, którą kocham jest aniołem, dosłownie. A ja co? Cieszę się. Nie z tego, że odeszła, ale z tego, że wróci. Dzięki niej jestem optymistą. Zacząłem pozytywniej patrzeć na świat. Choćby z tego względu nie powinienem się na nią gniewać. Nauczyła mnie ułatwiać sobie życie. Szklanka zawsze jest w połowie pełna, pusta też. Jednak wszystko jest zależne od punktu widzenia. Ktoś kiedyś powiedział: „Myślę, że jestem głupi albo może tylko szczęśliwy.”
   Dokładnie tak się teraz czuję. Może i powinienem być zdołowany i zrozpaczony wizją, że zobaczę Angie dopiero za rok, ale przynajmniej wiem, że w ogóle do tego kiedyś dojdzie. Ufam, że mnie nie wystawi, a nawet jeśli to będę czekał na kolejne Boże Narodzenie. Zresztą, co mi tam. Mogę czekać wiecznie. Przynajmniej wiem, że jest na kogo i, że są jakiekolwiek szanse na chociaż bardzo krótkie spotkanie. Zawsze trzeba wierzyć, nawet w niemożliwe. W końcu Święta to wyjątkowy czas. Czas cudów.
   Wkładam list od Angeli do kieszeni płaszcza i udaję się powolnym krokiem do domu. Nie dziwi mnie już fakt, że idąc nucę melodię jakiejś świątecznej piosenki. Może to nawet kolęda? Kto wie…
   Wchodzę do kamienicy i biegnę po schodach do swojego mieszkania. Zamyślony, nie zauważam pani Patterson, o mało nie ląduje ona przeze mnie na zimnej posadzce.
   - Przepraszam – odzywam się odruchowo.
   - Ależ nic się nie stało – odpowiada uśmiechnięta staruszka.
   Nie wiem dlaczego, ale kiedy wymieniamy spojrzenia przypominam sobie jej spotkanie z Angie. Jeden niewielki szczegół, gdy zobaczyła moją przyjaciółkę. Powiedziała: „Wyglądasz znajomo.” Angela wyglądała wtedy na przestraszoną, teraz już rozumiem dlaczego. Pani Steffanie musiała pamiętać ją ze zdjęcia z jakiejś gazety, skoro ten wypadek był aż tak głośny. Swoją drogą, mogła też być jednym ze świadków.
   - Pani wiedziała – stwierdzam i zastanawiam się przez moment - Dlaczego mi pani nie powiedziała? – pytam znienacka i uważnie przyglądam się staruszce.
   Chyba ją zaskoczyłem, bo wygląda na szczerze zdziwioną.
   - Odeszła? – odpowiada mi pytaniem i patrzy na mnie z żalem w oczach.
   - Tak – potwierdzam – Dlaczego… - chcę ponowić moje pytanie, ale staruszka mnie w tym ubiega.
   - Nie mogłam tego przerwać – oznajmia i rozkłada bezradnie ręce - Musisz wiedzieć Nath, że Święta to coś więcej niż tylko choinka i kolędy.
   - Chodzi pani o magię Świąt? – upewniam się.
   - Widzę, że wreszcie zrozumiałeś – odpowiada radosnym tonem i posyła mi uśmiech, który odwzajemniam.
   I właśnie wtedy w mojej głowie pojawia się pewien dziwny pomysł, do którego sam nie mogę się zbyt przekonać. W końcu, kiedy cisza trwająca na klatce schodowej trwa zbyt długo decyduję się zaryzykować. Nie mam przecież nic do stracenia.
   - Jeśli nie ma pani planów na jutrzejsze popołudnie to zapraszam na obiad – mówię trochę speszony i próbuję się uśmiechnąć.
   W końcu nie każdy samotny dwudziestolatek zaprasza kobietę w podeszłym wieku do siebie żeby razem zjeść posiłek. Ja to robię, bo chcę wreszcie zrobić coś dobrego dla tej staruszki. Od czasu kiedy się tu wprowadziłem, ignorowałem każde jej dobre słowo i szukałem w nim wrogich podtekstów. Teraz zrozumiałem, że muszę nauczyć się jeszcze jednego; nie skreślać ludzi na podstawie własnych podejrzeń, nie zawsze prawdziwych. Muszę pozwolić samemu sobie otworzyć się na nowe znajomości i na cały ten świat. Z jakimś tam umiarem, ale to zrobić i nie być już nigdy więcej samotny.
   - Bardzo chętnie! – odpowiada pani Patterson i przerywa mi moje przemyślenia.
   - To do jutra – żegnam się – Szczęśliwego Nowego Roku! – dodaję.
   - Do widzenia Nathan – śmieje się i znika za drzwiami swojego mieszkania.
   Zabawne. Jakie to wszystko okazuje się być proste, gdy spojrzy się na to od innej strony. Jesteś dobry to i ludzie są dla ciebie życzliwi. Jesteś zły, wszyscy się od ciebie odwracają i nie chcą mieć z tobą do czynienia. Są też przypadki, kiedy zależy nam na kimś, a ten ktoś ma nas gdzieś. Wtedy musimy pozwolić mu odejść, bo gdybyśmy naprawdę byli dla niego ważni to nie zostawiłby nas samych. Zrobiłby cokolwiek by być przy nas. Tak jak Angie. Kto by pomyślał, że jest moim aniołem stróżem? Nawet w snach o tym nie marzyłem.
   Przekręcam klucz, chwytam za klamkę i wchodzę do mojego mieszkania. W powietrzu da się jeszcze odczuć zapach perfum mojej bliskiej przyjaciółki. Uśmiecham się sam do siebie i spoglądam na zegar. Jest siedemnasta. Do Nowego Roku zostało jeszcze siedem godzin. Postanawiam zająć się w tym czasie małymi porządkami.
   Kiedy kończę myć naczynia przechodzę do salonu i mierzę wzrokiem choinkę. W końcu decyduję się zdjąć z niej większość plastikowych ozdób. Zabieram kartonowe pudło z rogu pomieszczenia i niepewnie wyjmuję z niego szklaną bombkę. Minęły wieki od czasu, kiedy ją dostałem, a w zasadzie pięć takich samych. Teraz została tylko jedna. Większość wzorów, które kiedyś ją zdobiły wyblakło, tak jak wspomnienia z dzieciństwa. Nigdy nie lubiłem o tym mówić. Moje dzieciństwo nie było takie jak być powinno. Mały, słodki chłopczyk, góra kolorowych samochodzików i budowanie zamków z klocków lego – nie. Bardziej pasowałoby określenie: realista z zamkniętą wyobraźnią, kreślący czarnym tuszem po dokumentach rodziców postacie ze smutnymi twarzami.
   Właśnie taki byłem. Nie każdy jako dziecko wierzył w zębową wróżkę i wyczekiwał na jakieś prezenty od niej pod poduszką następnego dnia. Zawsze byłem inny. Często nieakceptowany za swoją odmienność. Nie potrafiłem marzyć. Rodzice chcieli mieć poważnego syna, rozsądnie myślącego o przyszłości. Mimo, że trzymali się zawsze świątecznych tradycji, to i tak nie uznawali ich wewnętrznej magii. Pewnie przez te cztery lata mojej nie obecności się nie zmienili i nadal tacy są. Przynajmniej mi ta zmiana miejsca zamieszkania wyszła na dobre. Kiedy się tu przeprowadziłem wszystko się zmieniło, zaznałem życia z całkiem innej strony. Poznałem co to przyjaźń, a teraz nawet miłość. Człowiek codziennie poznaje coś nowego i się tego uczy. Uczy się lepiej żyć. Nie zawsze mu to wychodzi, ale grunt to, żeby się nie poddawał i wciąż próbował dojść do wyznaczonego celu. Chociaż czasem jest trudno i cały świat zdaje się być przeciwko niemu, to musi uwierzyć w siebie i udowodnić wszystkim wokół na co go stać.
   Życie mamy przecież tylko jedno i trzeba je jak najlepiej wykorzystać.
   Sięgam więc po kolejną z bombek i wieszam ją na gałązce, potem kolejną i jeszcze jedną…
   Teraz choinka wygląda całkiem inaczej. Jak to mówią jak księżniczka. Uśmiecham się sam do siebie i uważnie się jej przyglądam. Wreszcie ułożyłem swoje życie w spójną całość. Przeszłość z teraźniejszością. Pytania z odpowiedziami. Rzeczywistość z magią.



~*~


   1 stycznia, wtorek

   Dźwięk pukania do drzwi odrywa mnie na moment od pilnowania obiadu, który podgrzewam na kuchence. Mam nadzieję, że przez tą krótką chwilę nic się nie przypali, ani nie wydostanie poza naczynia. Podchodzę do drzwi wejściowych, a kiedy je otwieram moim oczom ukazuje się pani Patterson.
   - Dzień dobry! – witam ją radośnie i się uśmiecham.
   - Witaj Nath – odpowiada mi pogodnym tonem staruszka i wchodzi głębiej do mieszkania.
   Odbieram od niej płaszcz i zawieszam go na wieszaku obok lustra – Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, kiedy mnie zaprosiłeś. Myślałam, że będę musiała przesiedzieć cały dzień w domu, sama przed telewizorem - dodaje.
   - Dla mnie to czysta przyjemność – zapewniam ją - Proszę, niech się pani rozgości – oznajmiam i gestem ręki zapraszam ją do jadalni.
   - Dziękuję ci Nathan, to bardzo miłe z twojej strony – mówi.
   - Przecież nikt nie powinien być samotny w Święta – stwierdzam i udaję się do kuchni po posiłek.



KONIEC





Nie wierzę.
Nie wierzę w to wszystko...
Udało mi się skończyć opowiadanie...
To tylko i wyłącznie dzięki Wam! <3 bez Was by mi się nie udało i nie byłoby w ogóle po co pisać.
Dziękuję za każdy komentarz i pojedynczą minutę, którą poświęciłyście na czytanie tego bloga, nie wiecie jak wiele to dla mnie znaczy ;]
Kocham Was! <3
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! <3

Nie wiem co powiedzieć..

Mam małą prośbę, żeby każdy, kto czytał to opowiadanie skomentował epilog, chciałabym wiedzieć ile Was jest i czy się podobało, albo chociaż zaznaczcie reakcje ;]

Dziękuję, że ze mną byłyście na początku i jesteście do teraz.
Nie obiecuję, że szybko coś się tu pojawi, bo narazie nie mam żadnego pomysłu na nowe opo, ale wpadnijcie tu czasem, bo może jednak coś się pojawi. Nie obiecuję, ale będę myśleć aż coś wymyśle.

Wszystkiego najlepszego, o czym marzycie i co chciałbyście żeby Was spotkało w Nowym Roku, żeby był tak samo dobry jak ten, który mija, a nawet lepszy ;)

Do nie wiadomo kiedy... ;*

btw. gratulacje dla Mii[tak się chyba odmienia Mia?] M, która pod 7 rozdziałem rozpracowała tajemnicę Angie ;D

12 komentarzy:

  1. Nienawidzę cię! Jesteś okrutnym chamem i tyle! Jak mogłaś zakończyć co? To było cos wspaniałego a ty to zniszczyłaś! Chociaż, że bez ciebie nie było by tego wspanialego opo. A więc wybaczam ci! Tylko blagam... pisz dalej bo się bardzo przywiązałam do tego bloga. To by było na tyle. Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. piękne... cudowne... mmmiioodzio!
    ale i tak Cię nienawidzę za to, że to już skończyłaś...

    OdpowiedzUsuń
  3. wiesz, co...
    nienawidzę Cię.
    Boże..
    nienawidzę Cię za tak idealny epilog.
    Qrwa mać.
    nic dodać, nic ująć.
    przy tym liście od niej popłakałam się jak psychiczna.
    siedziałam przed kompem i ryczałam.. o.O
    w życiu nie czytałam tak zajebistego epilogu, fakt przeczytałam ich mało ale ten... ten mi zapadnie w pamięci, mogę Ci to obiecać ;)
    sądzę, że nie zaznaczę żadnej reakcji, bo nie ma tu takiej jaką mogłabym się wyrazić.
    szkoda, że to już koniec tej historii, ale była wspaniała ;)
    jak zobaczyłam długość tego epilogu moja reakcja nie była pozytywna, coś typu:
    "ja p!erdole naj3bała tego,a pewnie będą takie farmazony, że w połowie przerwę"
    no ale jak wchodzę na jakiegoś bloga, to już chociaż staram się zacząć czytać rozdział.
    nie żałuję, że go przeczytałam.
    wspaniały.
    pisz czasem jeszcze coś, bo nie wytrzymam.
    normalnie powinnam napisać, "czekam na nn", ale skoro to epilog to mogę napisać, że czekam, że kiedyś napiszesz kolejną z historii ;)
    http://likeasweets.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś okropna!!!
    Dlaczego tak wspaniale zakończyłaś to cudowne opowiadanie?!
    Nie masz pojęcia jak bardzo będę tęsknić za twoim talentem ;(((
    Twoj blog jest najlepszym blogiem z opowiadanie fanfiction jaki kiedykolwiek czytałam! <3
    Epilog wyszedł ci tak pięknie, że w pewnym momencie łzy pociekły mi po policzkach ;ooo Naprawdę mnie jest bardzo trudno czymkolwiek wzruszyć, a tobie udało się to już wiele razy! To świadczy tylko o twoim niepowtarzalnym darze do pisania!!! ;D
    No nie! Nie mogę się pogodzić z tym, że w najbliższym czasie nic nowego się tu nie pojawi :(((
    Mam nadzieję, że kiedyś wrócisz z jakimś nowym, rewelacyjnym opowiadaniem! ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś wspaniała!!!
    Najlepszy epilog jaki miałam w swoim życiu okazję przeczytać.Ten list...Tyle zwartych uczuć i emocji...Do tego muzyka,którą zamieściłaś sprawiła,że łzy poleciały mi ciurkiem po twarzy a biedny rękaw stał się cały mokry.
    Nie wiem co mam jeszcze napisać...Może po prostu Ci podziękuje<3
    A więc dziękuję Ci z całego serca,za te chwile radości i smutku,które spędziłam na czytaniu tego jakże pięknego opowiadania<33 Nie mam słów aby opisać to co teraz czuję więc dziękuje Ci jeszcze raz i mam nadzieję,że nie przestaniesz pisać oraz będę miała okazje przeczytać coś napisanego przez Ciebie<3
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie !:)
    Szkoda,że się tak szybko skończyło:(
    Mam nadzieje, że bd następne opowiadanie, bo wspaniale piszesz!!!:D<33 Epilog jest zajebisty!:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej.. aż nie wiem co powiedzieć. Zamurowało mnie...
    To opowiadanie jest świetne, wspaniałe, cudowne i sama nie wiem jeszcze jakie.
    Przemyślenia Nathana dają mi dużo do myślenia.Pewne rzeczy nawet sobie uświadomiłam.
    Ta historia Angie, że jest Aniołem - niesamowite. Jak na to wpadłaś?
    Mam nadzieję, że jeszcze coś tu napiszesz :)
    Pozdrawiam,
    LuLa

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne ... <3 Szkoda , ze to koniec ... Napisz jeszcze kolejne opowiadanie .. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. brak słów.
    pustka w głowie.
    muzyka.
    własne wspomnienia i przemyślenia. i twoje.
    magia poświąt wkoło.
    ale mi zrobiłaś, aż mi głupio.
    świetnie napisane całe to opowiadanie, wcześniejsza historia, epilog zwala z nóg.
    mam nadzieje że umilisz życie innym i napiszesz coś nowego. coś... takiego jak to.
    gratuluje wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
  10. No i koniec :D
    Po całym epilogu nie wiem co napisać. Sama mam pustkę tak jak Nathan.
    Historia krótka, ale fantastyczna. Jedna z lepszych jakie czytałam, naprawdę.
    Twoje epilogi są zawsze najlepsze. Potrafią zmienić tok myślenia mój jak i może kilka osób, które również je czytają.
    Mam nadzieję, że szybko wymyślisz nowe opowiadanie, bo bardzo przywiązałam się do czytania twojej wyobraźni.
    Angela aniołem?- w życiu bym na to nie wpadła.
    To My Ci dziękujemy, że Ty dla nas piszesz.
    Buziaczki Marlena:** <3

    OdpowiedzUsuń
  11. ;) lzy same cisna sie do oczu... a jednak Angie to aniol tak jak myslalam ;) to chyba najkrotsze i najlepsze opowiadanie jakie czytalam....wgl uwielbiam Twoje blogi i mam nadzieje ze niedlugo znajdziesz wene na cos nowego ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Epickiie :D
    Przyznam, że nie spodziewałam się takiego końca.
    Niezłe XD
    Obyś za niedługo wróciła z czymś nowym! Czekam :*
    Szczęśliwego Nowego Roku!:*

    OdpowiedzUsuń