wtorek, 18 grudnia 2012

Wanted Christmas 4. Czym mogłaby być miłość, która nigdy nie będzie istnieć?


*muzyka*


  
22 grudnia, sobota

   Wielkie plakaty, kolorowe slogany. Reklamy, wszędzie reklamy. Zabieram wózek i ruszam na poszukiwania prezentów. To nie będzie łatwe, ale najwyższy czas. Nie mogę tego odciągać na ostatnią chwilę. Obdarowuję półki z produktami spożywczymi przelotnym spojrzeniem i kieruję się dalej, jednak kiedy słyszę za sobą znajomy głos przystaję i odwracam się.
   - Angela! – woła Nath i podbiega w moim kierunku.
   Czy mi się wydawało, czy kiedy mnie zobaczył na jego twarzy pojawił się uśmiech?
   - Cześć! – odpowiadam mu z radością w głosie.
   Chyba mi się od niego udzieliło, ale to dobry znak. Jest szczęśliwy. Nathan jest szczęśliwy. Czyli szanse, że pokocha Święta są coraz większe. Już jestem z siebie dumna.
   - Co u ciebie? – pyta szatyn nadal się uśmiechając.
   - Nic nowego – stwierdzam – Szukam prezentu dla brata i dla… - urywam, a Nathan posyła mi pytające spojrzenie.
   No i by się wydało, że chcę mu coś podarować.
   - Dla kogo? – pyta wyraźnie zainteresowany i kierujemy się wspólnie powolnym krokiem w stronę działu z dekoracjami świątecznymi.
   - Dla przyjaciela – odpowiadam próbując przyjąć obojętny ton, nawet nieźle mi to wychodzi.
   - Znam go? – nie odpuszcza Nath.
   - Możliwe – mówię tajemniczym głosem i się zatrzymuję, gdy orientuję się co nad nami wisi.
   Jemioła. Chyba każdy zna tą tradycję? Oczywiście mam na myśli pocałunek.
   Patrzymy z Nathem na wspólny punkt nad nami, potem on przenosi swój wzrok na mnie i tylko się uśmiecha. Nagle chwyta mnie za rękę i podchodzi na tyle blisko, że nasze twarze dzielą zaledwie milimetry.
   I nic. Chyba powinnam coś zrobić.
   - Na co czekasz? – mówi ściszonym głosem szatyn i zaczyna chichotać.
   Czuję jego nierówny oddech na mojej szyi. Bez namysłu całuję go delikatnie w usta, ale on to wykorzystuje i oddaje mój niewinny pocałunek, czyniąc go bardzo namiętnym.
   O matko… Jak on całuje…
   - Przepraszam – odzywa się dwudziestolatek i odsuwa ode mnie.
   - Nie ma za co – stwierdzam – To przecież tradycja – dodaję.
   - No tak, tradycja – powtarza za mną i posyła mi uśmiech, który odwzajemniam.
   Spoglądam na jemiołę i coś wewnątrz mnie podpowiada mi, że przesadziłam. Mogłam ją zignorować, a tak ściągnęłam na siebie i Nathana niepotrzebne kłopoty. No właśnie, Nathan. Gdzie on zniknął?
   Rozglądam się wokół siebie w poszukiwaniu mojego przyjaciela, ale nigdzie go nie widzę. Podchodzę kilka kroków dalej w stronę działu z dekoracją i moim oczom ukazuje się jego sylwetka.
   - Tu jesteś – śmieję się
   - Angela! Już myślałem, że cię zgubiłem – odpowiada szatyn i wkłada do swojego wózka zestaw lampek na choinkę.
   - Ale cię znalazłam – stwierdzam i patrzę na jego zakupy.
   Opakowanie plastikowych, srebrnych bombek na choinkę razem ze srebrnym szpicem i grubym łańcuchem tego samego koloru. Barszcz w torebkach, mrożone uszka i gotowe kawałki fileta starannie zawinięte w folię. Nie wysila się chłopak. Co on tam jeszcze ma? Podstawowe produkty takie jak mleko i chleb. Poza tym jakieś płyty, kilka tabliczek czekolady, babeczki z budyniem i sernik.
   - Chodź, pomogę ci coś znaleźć – oznajmia i tym samym przerywa mi analizę zawartości jego wózka.
   - Ale… - nie dokańczam, bo ciągnie mnie za rękę w lewą stronę.
   - Myślę, że to się spodoba każdemu młodszemu bratu – stwierdza i pokazuje mi śnieżną kulę z czerwonym samochodzikiem w środku – Masz młodszego brata, nie pomyliłem się, prawda? – upewnia się i potrząsa przedmiotem, wewnątrz którego sztuczne płatki śniegu zaczynają wirować, a potem powoli opadać na dno.
   - Tak, ale na takie zabawki jest już trochę za stary. Ma siedemnaście lat – oznajamiam.
   - No co ty! Nikt nie jest na to za stary, sam chciałbym dostać coś podobnego pod choinkę. Z takich rzeczy się nie wyrasta – śmieje się szatyn i odkłada kulę z powrotem na półkę.
   - Może masz rację… - zastanawiam się przez moment, aż w końcu przekonuję się i wkładam dwie śnieżne kule do swojego wózka.
   Chodzimy po supermarkecie przez kolejne dwadzieścia minut. Ja decyduję się jeszcze na kupno słodyczy do paczek z prezentami, a Nath na świecące gwiazdki, które można zawiesić na ścianie lub oknach. Płacimy za zakupy i wychodzimy ze sklepu.
   - Przejdziemy się? – proponuje szatyn i kieruje swoje spojrzenie w stronę parku.
   - Chętnie – zgadzam się, a Nathan chwyta mnie za rękę.
   Opowiada mi o swoich różnych, śmiesznych wspomnieniach z dzieciństwa związanych ze Świętami. Jak kiedyś jego wujek przebrał się za Świętego Mikołaja, ale mały, mądry Nath go rozpoznał. Podobno od tamtego zdarzenia przestał lubić Święta. Z jednej strony mu się nie dziwię, sama nie lubię, gdy ktoś mnie okłamuje, ale z drugiej wydaje mi się, że to nie powinien być powód, dla którego przestał lubić Świętego Mikołaja i całą resztę tego świątecznego towarzystwa. Przecież jego wujek miał dobre intencje, chciał go ucieszyć, zrobić przyjemność. No tak, dobre intencje, podobno piekło jest nimi usłane. Nie można więc tego pojmować jedynie w ten sposób. Wszystko ma dwie strony medalu.
   - O nie… - milknie nagle Nath, gdy na horyzoncie pojawia się jakaś starsza kobieta w śmiesznej kolorowej spódnicy, zbyt kolorowej jak na jej wiek.
   - Znasz ją? – pytam
   - Niestety tak, ale to nie jest największy problem – odpowiada szatyn – Pewnie będzie chciała poznać ciebie – dodaje.
   - Ja w tym nie widzę problemu – stwierdzam i uśmiecham się szeroko, by miło powitać staruszkę.
   - Dzień dobry pani Patterson – mówi oschle Nath, a na jego twarzy pojawia się sztuczny uśmiech.
   - Dzień dobry! – odpowiada z entuzjazmem kobieta i przygląda mi się badawczo – A ty kim jesteś jeśli mogę spytać młoda damo? Wyglądasz znajomo.
   - Angela – przedstawiam się, a mój głos zaczyna drżeć.
   To niemożliwe! Ona nie może mnie pamiętać! Może jedynie kojarzyć co o mnie mówiono, ale nie to jak wyglądam.
   Chyba jednak odtrąciła od siebie to skojarzenie, bo nie brnie dalej w tym kierunku, a na jej twarzy ustępując ciekawskiemu grymasowi znów gości uśmiech. Mam szczęście…
   Kiedy widzę, że spogląda teraz to na mnie to na Nathana dodaję – Przyjaźnimy się z Nathem od niedawna, przyjechałam tu na Święta.
   - Ach tak! To bardzo dobrze o tobie świadczy. Wy młodzi rzadko macie czas, żeby odwiedzić swoich starszych krewnych – odpowiada trochę zaskoczona faktem, że zapewne uprzedziłam jej pytania.
   - Niestety moi rodzice nie żyją – wyznaję i opuszczam wzrok – Przyjechałam do brata.
   - Przepraszam cię drogie dziecko! Nie chciałam być wścibska, wybacz mi proszę… Tak mi przykro, nie miałam pojęcia! Czasami jestem zbyt ciekawska i nie potrafię trzymać języka za zębami.
   - Nic się nie stało – mówię już nieco pogodniej, by zdjąć ze staruszki poczucie winy.
   - To było bardzo nie eleganckie z mojej strony – nadal wini się pani Patterson.
   - Niech już pani da spokój – odzywa się Nath – A poza tym trochę się spieszymy… - dodaje szatyn i ciągnie mnie za rękaw mojego płaszcza.
   - Wesołych Świąt! – wołam na pożegnanie i rozchodzimy się w przeciwne strony.
   - Wreszcie… - mówi z ulgą Nathan – Myślałem, że to się nigdy nie skończy – dodaje.
   - Przesadzasz, to przecież miła, starsza pani. Fakt, ma trochę za długi język, ale przynajmniej wyraża zainteresowanie osobą, z którą rozmawia – stwierdzam i patrzę na zegarek – Muszę już iść, obiecałam Nickowi, że zrobię tylko szybko małe zakupy.
   - Naprawdę musisz? – upewnia się Nath, widzę, że wyraźnie posmutniał.
   - Tak, ale zadzwonię – próbuję go pocieszyć.
   - Nie masz mojego numeru – zauważa szatyn i wymachuje mi przed oczami swoim telefonem.       
   Odbieram mu go i zapisuję w nim swój numer, a potem oddaję z powrotem do właściciela.
   - Angel? – śmieje się Nath i posyła mi pytające spojrzenie.
   - Chyba „a” się nie dopisało – stwierdzam i podaję mu swoją komórkę – Wpisz swój.
   - Ok – odpowiada szatyn i wpisuje kilka cyfr – Proszę, możesz dzwonić o każdej porze dnia i nocy – oznajmia, a na jego twarz powraca uśmiech.
   - Zapamiętam to sobie – śmieję się i chowam swój telefon do kieszeni – Do zobaczenia – dodaję i się odwracam.
   - Zaczekaj! – woła za mną Nathan – Wesołych świąt.
   - I szczęśliwego nowego roku – dodaję, a szatyn znowu posyła mi uśmiech.
   Idę wąską dróżką wcześniej już wydeptaną przez kogoś w śniegu. Nie ma to jak chodzić na skróty. Wkładam ręce do kieszeni, żeby je ogrzać, ale to niewiele daje. Jest bardzo zimno, a w oczy wieje lodowaty wiatr. Dlaczego ten śnieg nie mógł jeszcze chwilę poczekać? Pokonuję drogę do domu najszybciej jak potrafię. Kiedy jestem już w holu mieszkania zdejmuję płaszcz, wieszam go na wieszak i podchodzę do kaloryfera. Ciepło. Od razu lepiej.
   - Co tak długo? – pyta Nick i staje obok mnie.
   - Spotkałam Nathana w supermarkecie – tłumaczę i kładę zmarznięte dłonie na obudowie grzejnika – Trochę się zagadaliśmy.
   - Tego Nathana? – upewnia się mój brat i posyła mi zatroskane spojrzenie.
   - Tak – odpowiadam – A co?
   - Nic, po prostu według mnie lepiej by było gdybyś mu nie robiła nadziei – stwierdza Nicholas i idzie do kuchni, jednak szybko z niej wraca i wręcza mi kubek ciepłego kakao.
   - Dzięki – mówię i przypominam sobie ostatnie zdanie, które padło z jego ust, albo raczej jego fragment.
   „Nie rób mu nadziei.” Ani przez moment nie pomyślałam, że Nathan mógłby do mnie coś poczuć i może traktować moje zachowanie jako świadomy flirt. Tylko, że on był nieświadomy o ile w ogóle był. Nie brałam wcześniej pod uwagę takiego obrotu sprawy, a jest on bardzo możliwy. Na dodatek musiałam jeszcze dzisiaj zatrzymać się pod tą jemiołą. Co się ze mną dzieje? Co jeśli jest już za późno na zapobieganie czegokolwiek? W tym wszystkim sama nie wiem co czuję…
   - Angela? – pstryka mi palcami przed oczami Nick i przerywa moje przemyślenia.
   - Tak? – odzywam się i posyłam bratu pytające spojrzenie – Mówiłeś coś?
   - Nie angażuj się w to – odpowiada szatyn i kieruje się do swojego pokoju, zostawiając mnie samą z kaloryferem, kubkiem w ręce i głową pełną pytań bez odpowiedzi.


Hejo ;3
Nawet nie wiecie jaki miałam zaciesz jak zobaczyłam tyle komentarzy!
Dziękuję ;))
Dlatego się pospieszyłam i jest 4, napiszcie co sądzicie,
a może domyślacie się jaką tajemnicę ukrywa Angela?
Odpowiedzcie w komentarzu :]

ps. Massive thank You za ponad 13 000 wyświetleń!
    Jestem w szoku.. pozytywnym oczywiście ;D

min. 10 komentarzy = nowy rozdział ;]

12 komentarzy:

  1. Uhuhuhuhu, będę pierwsza xd
    Świetny rozdział, bardzo zaintrygowałaś mnie z tą jej tajemnicą... Stałam się taka ciekawa jak ta starsza pani z twojego opowiadania xd
    Nir trzymaj nas w napięciu i jak najszybciej dodawaj kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny! matko, kocham się w twoim opo ;p
    akcja pod jemiołą! +100 punktów haha
    weny!
    u mnie nowy: http://story-the-wanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. no, no, no...
    zgadzam się z "górą" xd
    Nie mam pojęcia o co może chodzić z ta tajemnicą. Z poczatku myslałam, że ona potrafi przewidywać przewidywać przyszłość, albo rozmawiać z duchami a teraz...
    Ona jest wampirem? xd
    świruję, nie wiem co to za tajemnica ;d
    Może jakaś podpowiedz w nastepnym rozdziale?
    Buuziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha , fajnie by bylo jakby Angela byla wampirem ;D
      N

      Usuń
  4. Aaa :D:D Genialnyy :D
    Sama do siebie śmiałam sie :D
    Ale ta tajemnica jest bardzo, bardzo straszna? :D:D
    Marlena:**<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Postanowiłam pisać komentarze drukowanymi literami aby były one zrozumiałe również dla innych czytelników tego bloga oraz po to żeby nie powstawały niepotrzebne nieporozumienia:)
    AWWW JAKA ROMANTYCZNA BYŁA TA SYTUACJA POD JEMIOŁĄ<3333(myślę,że w tym zdaniu nie ma nic co mogło by wzbudzić kontrowersję,więc kontynuuje dalej;))
    CO DO TAJEMNICY MAM PEWNE PRZYPUSZCZENIA(tu już mogą pojawić się jakieś spiny ale no nic,do odważnych świat należy;))
    MI SIĘ WYDAJE,ŻE JEST CHORA NA JAKĄŚ POWAŻNĄ CHOROBĘ ALBO COŚ W TYM STYLU(tu już mogę ewidentnie zostać oskarżona o narzucanie dalszego ciągu opowiadania:D)
    NO TO JA JUŻ LEPIEJ NIE DUMAM NAD TAJEMNICĄ(a tutaj kończąć liczę na zgodzenię się ze mną innych czytelników;D) ANGELI TYLKO CZEKAM NA NASTĘPNY;D
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ok koniec z nieporozumieniami ;D Zgoda ? czekam - bo juz sie nie moge doczekac - na rozwiazanie tej "zagadki" , no i co by tu jeszcze napisac , hmm ? niesamowy i tak z 1000 razy by mozna powtarzac , dodaj szybko , tak zebys sie do świat wyrobila

      PS . robi sie coraz bardziej romantycznie *_*

      Twoja N

      Usuń
  6. ohoho, jaka akcja pod jemiołą :D
    świetnie się rozkręca, jaram sie. C:
    nie mam pojęcia, jaką kryje tajemnice. :c
    zapraszam do mnie i nn. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczne jest to nowe opowiadanie. czekam na next..:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww scena pod jemiołą <3 Jak romantycznie :D

    Coś mi się wydaję, że ta pomyłka z zapianiem imienia w telefonie Nathana nie była przypadkowa... Angela=Angel ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś oceniona na o-pieprz.blogspot.com
    Serdecznie zapraszam do zapoznania się z oceną,
    córka

    OdpowiedzUsuń
  10. O maj Łasic!
    Ten rodziła chyba staje się moim ulubionym!
    Nie chyba,lecz na pewno!
    Akcja pod jemiołą genialna!
    Użyje twojego ulubionego określenia.
    Taka romantyczna :D

    Co do sekretu Angeli to wiem kim ona jest ^^.
    Ale ty doskonale wiesz,że ja wiem kim ona jest ,więc nie będę tu pisać moich odczuć ^^

    No i oczywiście radość Teamu Staruszka bo pojawiła się znów :D

    Twoja
    M.-Ł.

    OdpowiedzUsuń