środa, 12 grudnia 2012

Wanted Christmas 2. Nie da się zacząć od nowa bez zamknięcia poprzedniego etapu


*muzyka*


   20 grudnia, czwartek

   Otrzepuję włosy z płatków śniegu zanim się roztopią i zdejmuję szary płaszcz. Wchodzę głębiej do mieszkania i wyczuwam w powietrzu charakterystyczny zapach wanilii. Uśmiecham się sama do siebie i podchodzę do okna. Mróz ozdobił szybę delikatnymi wzorkami i widzę przez nią jedynie zarysy drzew i budynków.
   - Angie! – słyszę znajomy, radosny głos i automatycznie się odwracam.
   Wreszcie się doczekałam. Podchodzę do chłopaka i przytulam go z całych sił. Tak bardzo się za nim stęskniłam. Kiedy uwalnia mnie z uścisku zaczynam mu się przyglądać. Tak bardzo się zmienił. Już na pewno nie jest tym najniższym w klasie, wyrósł. Zmienił fryzurę i styl ubioru, ale pozostał moim kochanym, młodszym bratem.
   - Nick… - mówię przez łzy i znowu rzucam mu się na szyję – Nie wiesz jak bardzo tęskniłam.
   - Nie tylko ty – odpowiada szatyn i uśmiecha się do mnie pokazując szereg swoich idealnie białych zębów – W tym roku jesteś wcześniej czy mi się wydaje?
   - Tak, w zasadzie wróciłam już wczoraj – oznajmiam i siadamy razem na kanapie.
   - Nie zostaniesz na drugi dzień Świąt? – pyta Nick i wstaje żeby zagotować wodę – Czego się napijesz?
    - Już w Boże Narodzenie muszę wracać – mówię z żalem w głosie – Masz kakao? – pytam z nadzieją.
   - Powinno tu gdzieś być – mówi szatyn i lustruje wzrokiem otwartą szafkę – Zaraz znajdę – dodaje.
   Nie mija pięć minut, a już z napełnionymi kubkami siedzimy razem w salonie, który jest częścią kuchni. Połączenie salonu z kuchnią było jednym z praktycznych pomysłów naszych rodziców. Twierdzili, że to zbliży nas wszystkich do siebie. W pewnym sensie mieli rację, spędzaliśmy tu większość naszego czasu wspólnie i lepiej się poznawaliśmy. Potem rodzice polecieli do Australii, pech chciał żeby nie dolecieli. Ich samolot się rozbił. Widocznie tak miało być. Nie żebym była jakaś bez uczuć, kochałam rodziców i po ich śmierci wylałam morze łez, ale w sytuacji, której teraz jestem muszę po prostu zaakceptować ich brak tutaj na Ziemi, bo wiem, że jest im teraz lepiej w innym miejscu.
   - Opowiadaj co u ciebie - mówię i upijam łyk ciepłego napoju.
   - Jakby się tak dłużej zastanowić to nic nowego – odpowiada Nick ze śmiechem – Poza zwiększoną o jeden cyfrą wieku.
   - Naprawdę? – dziwię się – Wydaje mi się, że jest całkiem inaczej – oznajmiam.
   - Ty przecież wiesz wszystko, więc po co pytasz? – odpowiada mi pytaniem Nick – Lepiej ty mi coś powiedz.
   - Co takiego? – pytam.
   - Dlaczego dopiero dzisiaj przyszłaś? Mówiłaś, że wróciłaś już wczoraj – mówi szatyn i posyła mi pytające spojrzenie.
   No tak, najwyższy czas się wytłumaczyć. Opowiadam więc bratu cały wczorajszy dzień. Od spotkania z Nathanem na rynku aż do nocowania w jego zimnym mieszkaniu.
   A to wszystko przez to, że kiedy rozmawialiśmy w Starbucks przez przypadek wymsknęło mi się, że jeszcze nie byłam w moim rodzinnym domu, bo chciałam najpierw kupić choinkę i zrobić Nickowi niespodziankę. Z racji tego, że było już późno i ciemno Nath zaproponował mi, żebym poszła z nim do jego domu, a rano zawiezie mnie pod wskazany adres żeby nie budzić już mojego brata - Nicholas zazwyczaj chodzi bardzo wcześnie spać. Dlatego skończyło się na spaniu na kanapie w salonie Nathana pod cieniutkim kocem. Zawsze lepsze to niż nic, ale mógł chociaż rozpalić ogień w kominku. No ok, niby się słabo palił, ale prawie w ogóle nie dawał ciepła. Pewnie dlatego w nocy prawie w ogóle nie spałam. A może to przez tą rozmowę z Nathem w kawiarni?
   Opowiedział mi bardzo dużo o sobie, o swojej pizzerii, rodzinie, która ma do niego przylecieć na Święta. No właśnie Święta. Nathan nie lubi Świąt. Pewnie dlatego musieliśmy się spotkać, takie chyba jest przeznaczenie. Wiem, przesadzam z przeznaczeniem, ale czy jest na to jakieś inne, wiarygodne wytłumaczenie? Wydaje mi się, że nie ma.
   Wigilia, Boże Narodzenie, choinka, śnieg, kolędy, prezenty, atmosfera. Można by tak wymieniać wszystkie miłe rzeczy kojarzące się ze Świętami. Czy taka lista miałaby w ogóle kiedyś koniec? Nie rozumiem jak można tego nie lubić. Moim zdaniem to chyba najpiękniejszy okres w całym roku. Taki magiczny. Wszystko może się wtedy zdarzyć. Święta maja to do siebie, że dają nam okazję do spróbowania czegoś niemożliwego, często właśnie wtedy okazuje się, że to jest możliwe, wystarczy tylko uwierzyć. Za to kocham Święta najbardziej, za ich wewnętrzną magię. Szkoda tylko, że Nathan w nią nie wierzy. Ma szczęście, że mnie poznał. Udowodnię mu, że magia istnieje. Zrobię wszystko żeby uwierzył, w końcu taka jest moja rola.
   - Angela – przerywa mi moje przemyślenia Nick.
   - Tak? – pytam i spoglądam na brata.
   - Pójdziesz ze mną na próbę? Pewnie wiesz, że od niedawna śpiewam w chórze gospel – mówi trochę nieśmiało i odwraca wzrok.
   Nie rozumiem. Przecież Nicholas zawsze potrafił świetnie śpiewać, dlaczego teraz wydaje mi się, że nagle zaczął się tego wstydzić?
   - Jasne, że tak! – odpowiadam i posyłam mu uśmiech, ale widzę, że on nadal jest smutny – Masz tremę? – pytam.
   - Chyba coś w tym stylu – oznajmia i lekko się uśmiecha – Możesz mi powiedzieć, jak mi pójdzie? – pyta z nadzieją.
   - Nie przesadzaj – śmieję się – Do tego stopnia wszystkowiedząca nie jestem – dodaję.
   - Szkoda – stwierdza z żalem w głosie mój brat i patrzy na zegarek – Chyba powinniśmy się powoli zbierać, próba zaczyna się za dwadzieścia minut.
   - Ok. Przebiorę się tylko i wychodzimy – oznajmiam i kieruję się do mojego pokoju.
   Jest taki sam jak rok temu. Nic się w nim nie zmieniło, figurki, pocztówki i zdjęcia leżą na swoich miejscach na półkach tak jak wcześniej. Nie da się jednak ukryć, że jest tu posprzątane, nie ma na szafkach kurzu, a dywan jest śnieżnobiały. Dziewczyna Nicka będzie miała bardzo wygodne życie bez obowiązków. Chyba, że mój cwany braciszek wynajął sobie sprzątaczkę. Nie, to raczej do niego niepodobne. Nie lubi przyjmować w domu gości, a co dopiero pozwalać im przestawiać meble i dotykać drogocennych przedmiotów.
   Zabieram z szafy starannie poskładaną koszulę i szare jeansy. Przebieram się i opuszczam pokój.
   - Gotowa? – upewnia się Nick.
   - Jasne, że tak! – odpowiadam z entuzjazmem.
   Szatyn gasi światło w holu i zamyka mieszkanie.
   Idziemy ośnieżoną aleją i rozmawiamy o różnych zwykłych rzeczach. Nicholas co chwilę mówi coś śmiesznego i nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Nagle przez przypadek wpadam na jakąś dziewczynkę.
   - Przepraszam… - mówię i pomagam jej wstać.
   Kiedy spogląda mi w oczy widzę w nich coś znajomego. Zaraz.. ja ją skądś znam.
   - Ty… jesteś Angela – oznajmia, a moje źrenice rozszerzają się ze zdziwienia.
   Czyli jednak dobrze mi się wydawało.
   - A ty jesteś…? – pytam i próbuję sobie ją przypomnieć.
   - Monica. Ta dziewczynka z samolotu – mówi, a po moim ciele przechodzą dreszcze.
   Samolot. Wypadek rodziców. To ona. Jedyna, która jakimś cudem przeżyła tą katastrofę. Pierwszy raz spotkałam ją cztery lata temu w szpitalu, też straciła rodziców. Wtedy była jeszcze bardzo mała, miała trzy lata. Teraz ma już siedem, ale nadal przypomina mi tą samą przestraszoną małą dziewczynkę, jaką była wtedy.
   - Pozdrów rodziców – mówi, odchodzi kilka kroków i się odwraca – Wesołych Świąt – dodaje i znika z zasięgu moich oczu.
   - Skąd ona wie o moich rodzicach? - zadaję sobie szeptem pytanie.
   - Może ona też, no wiesz… - sugeruje Nick, który przysłuchiwał się całej naszej rozmowie.
   - To niemożliwe – odtrącam od siebie tą myśl – Niemożliwe – próbuję to sobie wmówić.
   - Możliwe Angie, ona tak samo jak ty leżała dwa miesiące w śpiączce – mówi szatyn i patrzy na mnie z powagą.
   - Ale nie wpadła pod samochód tylko spadła razem z samolotem, który rozbił się o zbocze wulkanu! To nie to samo! – unoszę się.
   - Według mnie to w pewnym sensie to samo. Skończyłyście tak samo – stwierdza – W śpiączce.
   - To nie musi oznaczać, że jest taka jak ja, bo gdyby była nie prosiłaby mnie o coś podobnego. Może o tym po prostu skądś wiedzieć – zamyślam się na moment.
   - Szczerze mówiąc to chyba nie ma to większego znaczenia – mówi Nick – Prawda? – upewnia się i posyła mi pytające spojrzenie.
   - Mam nadzieję, że nie ma – odpowiadam i idziemy przez moment w milczeniu.
   - O, jesteśmy już na miejscu – oznajmia Nick i zatrzymujemy się przed budynkiem Upon Avon Theatre.
   - Tutaj macie próby? - dziwię się i wchodzę za szatynem do środka.
   - Tak – potwierdza i wprowadza mnie do wielkiej sali.
   Na podestach ustawieni w trzech rzędach stoją młodzi chórzyści i śpiewają jakiś radosny psalm.
   - Pan McCartney! – woła w naszą stronę kobieta w średnim wieku.
   Jest wysoka, ma na sobie długi, szary płaszcz spod którego wystaje jej bordowa spódnica w białe kwiaty.
   - Dzień dobry! – wita się z nią mój brat i podchodzimy kilka kroków w jej kierunku.
   - Spóźniłeś się – stwierdza kobieta, ale nie wygląda na złą.
   - To przez moją siostrę – tłumaczy szatyn i posyła mi znaczące spojrzenie – Niech pani pozna Angelę – dodaje.
   - Dzień dobry – mówię i lekko się uśmiecham.
   - Witaj, usiądź sobie tutaj – wskazuje na krzesło obok niej – Zaczynamy próbę! – woła w stronę nastolatków na podestach.
   - Powodzenia – szepczę do Nicka, a on odpowiada mi uśmiechem i dołącza do reszty chórzystów.



Dobry wieczór!
No i jest 2, tym razem z perspektywy Angie
Podoba się? Poplątana trochę, ale te wszystkie niejasności się kiedyś wyjaśnią więc cierpliwości ;D

Tak na szybko dodaję, żeby zdążyć jeszcze 12.12.2012 xD
(na szczęście niby)
Miłego wyczekiwania Świąt ;3
Dobranoc ;)

min. 10 komentarzy = nowy rozdział ;]

ps. Dziękuję za ponad 12000 wyświetleń! <333
    Kocham Was, ale to już przecież wiecie ;D

10 komentarzy:

  1. Super rozdział!
    Fajna zmiana z perspektywy Nath na Angeli;-)
    Można się dowiedzieć innego kątu patrzenia na całą historię :-D.
    Zacytuje Ci tu klasyka
    "Pisz szybciej!"
    Jestem ciekawa co stanie sie dalej!
    Niech wena będzie z Tobą :-D
    Twoja
    M.-£

    PS.
    Gdzie straszna staruszka:-(
    Team Staruszka!

    Twoja
    M.-£

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha Team Staruszka ej M.Ł ale wymyslilas ;d , masz racje - Zuzka pisz szybciej i weeeeeeeeeeeeny ;p aha i zapomnialam napisac najwazniejsze suuper :D ( jak zwykle ) + ja bym proponowala jakieś zdjecia lub opisy postaci ;P

      Nadia

      Usuń
  2. cudowny odcinek, ah e twoje opisy!
    taka magia świąt mmm <3
    weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. aww, tęskniła. C:
    może nie niejasności, ale taka tajemnica
    co ja mogę napisać? jest lepiej niż świetnie to wie każdy.
    Czekam na wiecej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O jeeju, jest cudownie!
    magia świąt <3
    czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Angela,spała u Nathana i było jej zimno hahahaha:D
    Co ten Sykes ma chłodnię zamiast domu?^^
    Rozdział gnialny i co raz bardziej zaczynam czuć magię świąt<3
    Coraz bliżej święta,co raz bliżej święta:D
    Czekam już na następny;)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  6. o jeju . Jakie prześliczne . To , co napisałaś , przesunęło mnie tak , że czuję bardziej magię świąt . Zapraszam do mnie ; * http://you-world-my-world-own-world.blogspot.com/2012/12/forever-young-forever-between-us.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy następny rozdział, bo ten był fantastyczny i nie mogę się doczekać następnego. :*** <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo po prostu ;** Nie wyobrażasz sobie jak ja kocham twoje opowiadania! Masz taki talent, że można tylko pozazdrościć. Pięknie opisujesz przeżycia i uczucia bohaterów. Ah i ta magia Świąt *__* Pisz szybko następny, bo się nie mogę doczekać! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaczęłam czytać to opo i jestem pod wrażeniem!
    Piszesz cudownie!
    W 20 rozdziale Lie To Me ryczałam jak jakas głupia!
    Nowe opo też jest fantastyczne i już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :)
    zaciekawiłaś mnie, oj zaciekawiłaś...
    Pisz szybiutko nastepny :)
    dużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń