Wreszcie
mogę powiedzieć, że się porządnie wyspałam. Miłe uczucie, nie powiem nie.
Po skończeniu porannych czynności wychodzę z pokoju, zamykam go i postanawiam się przejść po hotelu w poszukiwaniu chłopaków, pewnie będą wiedzieli gdzie tu można coś zjeść. Chyba dzisiaj mam szczęście, bo nie zajmuje mi to dużo czasu i po kilku minutach znajduję ich w hotelowej restauracji. Jedzą jakieś wykwintne potrawy, których nazw nawet nie próbuję zapamiętywać. Siadam pomiędzy Nathem, a Maxem i czytam menu, ale żadna z pozycji do mnie nie przemawia, wszystkie nazwy są po włosku i równie obco brzmią. Patrzę na talerz Maxa, je coś o wyglądzie naleśników, ale w rzeczywistości to może być wszystko. Kto wie co się w tym daniu kryje. Nath zajada się makaronem z jakimś nieznanym mi sosem i chyba mięsem, kiedy orientuje się, że na niego patrzę uśmiecha się do mnie
- Zamówić dla ciebie coś ekstra? – pyta
- Tak. – potwierdzam i z ulgą odkładam menu na stół.
Nathan woła kelnera i zamienia z nim parę słów. Max, Jay, Tom i Siva w tym czasie obmawiają sprawy związane z trasą koncertową. Po kilkunastu minutach do naszego stolika podchodzi kelner i stawia przede mną talerz z tostami. O mamo! Tosty! Tu jednak mają normalne jedzenie.
- Smacznego. – szepcze Nath w moją stronę
- Dziękuję. – odpowiadam – Skąd wiedziałeś, że lubię tosty? – pytam
- Tylko się domyślałem. – mówi i tajemniczo się do mnie uśmiecha.
Pochłaniam cały talerz tostów aż czuję się w pełni najedzona. Kiedy ja ostatnio jadłam jakiś porządny posiłek? To musiało być bardzo dawno, bo sobie nie przypominam, pewnie jeszcze w domu. Po obfitym śniadaniu wypijam wielki kubek gorącej czekolady, który także zamówił dla mnie Nath. Coraz bardziej zaczynam go lubić, ale to chyba nic złego zaprzyjaźnić się z kimś sławnym. Przecież oni są tylko ludźmi, nawet Tom tak powiedział.
Nagle czuję, że Nathan się do mnie przybliża i zaczyna mi coś szeptać do ucha
- Pamiętasz co ci obiecałem? – pyta
- Chyba nie. – odpowiadam i przez chwilę zaczynam się zastanawiać
- Zakupy. Zapomniałaś? – oświeca mnie
- Nie, tylko myślałam, że dzisiaj macie koncert i w ogóle… nie chcę wam zabierać wolnego czasu. Wiem, że macie go bardzo mało. – mówię
- Koncert mamy dopiero późnym popołudniem, a jeśli chodzi o mój wolny czas to spędzanie go z tobą jest dla mnie czystą przyjemnością. – oznajmia Nathan i wstaje od stołu, ale nachyla się jeszcze w moją stronę żeby dodać szeptem – Widzimy się za dwadzieścia minut na dole przed hotelem. Nie przyjmuję sprzeciwów.
Patrzę na zegarek, jest dziewiąta. Mam tylko dwadzieścia minut?! Szybko wstaję od stołu i biegnę za Nathem, ale kiedy już go doganiam widzę tylko jak znika za drzwiami swojego hotelowego pokoju. Świetnie, już sobie nie przedłużę czasu. Nie pozostaje mi nic innego jak najszybciej znaleźć się w łazience i doprowadzić do porządku.
Stoję przed lustrem i kompletnie nie wiem co robić. Moje włosy wyglądają w miarę normalnie, ale nie na tyle żeby mogły wyjść ze mną poza ściany hotelu. Próbuję je jakoś upiąć, ale mi to nie wychodzi. Ostatecznie decyduję się na założenie fioletowej opaski z kokardką, która jakimś dziwnym cudem znalazła się w mojej torebce. To na pewno sprawka Cassie, moja siostra kocha takie dodatki, ja nie za bardzo, ale tym razem jestem jej nawet wdzięczna, bo ta opaska nie wygląda najgorzej w połączeniu z moimi kasztanowymi, prostymi włosami i dobrze podtrzymuje zaczesaną na bok grzywkę.
Jeśli chodzi o ubranie to nie mam jakiegoś wielkiego wyboru, mam tylko to co obecnie noszę. Liliowe rurki, czarna podkoszulka z dużym fioletowym sercem i napisem I CAN LOVE YOU MORE THAN THIS oraz niebiesko-biała koszula w kratkę, która jest teraz poza moim zasięgiem, bo zostawiłam ją w tour-busie oblaną colą Nathana. Jest jeszcze bluza od Natha, lepiej ją zabiorę, bo ta kwietniowa pogoda jest nieprzewidywalna.
Ostatni raz poprawiam bladoróżową szminkę i wychodzę. Kiedy zamykam na klucz drzwi widzę, że w moim kierunki zbliża się znajoma sylwetka. Nie, to niemożliwe. Albo i możliwe, przecież jechali za nami i cały czas byli w pobliżu. Chłopak podchodzi bliżej i widzę jak nieśmiało się do mnie uśmiecha. W końcu zatrzymuje się przede mną i stoi w milczeniu przez dobrą minutę.
- Cześć. – odzywam się niepewnie, przerywając niezręczną ciszę
- Cześć. – odpowiada trochę zmieszany, ale swój brak odwagi próbuje wynagrodzić szczerym uśmiechem.
To nie ten sam chłopak, którego oglądałam w Video Diary, nie ten zabawny i otwarty przed kamerami tylko zamknięty w sobie i nieśmiały nastolatek. Świetnie. Osoba, która znaczyła dla mnie tak wiele była tylko wykreowaną przez media postacią, a ja im w to wszystko uwierzyłam. A może jednak się mylę? Być może on tylko sprawia takie wrażenie, albo kiedy jest sam zachowuje się inaczej.
- Jestem Vanessa. – mówię i wyjmuję z mojej białej torebki płytę i czarny marker – Możesz podpisać? – pytam
- Jasne. – odpowiada i kreśli kilka słów na okładce.
Dla Vanessy, Liam Payne.
Hej ;D
Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam jak zobaczyłam 10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Dziękuję! Postanowiłam Wam to jakoś wynagrodzić i dodaję 9, z którą udało mi się w miarę szybko uwinąć. Napiszcie co sądzicie ;)
Po skończeniu porannych czynności wychodzę z pokoju, zamykam go i postanawiam się przejść po hotelu w poszukiwaniu chłopaków, pewnie będą wiedzieli gdzie tu można coś zjeść. Chyba dzisiaj mam szczęście, bo nie zajmuje mi to dużo czasu i po kilku minutach znajduję ich w hotelowej restauracji. Jedzą jakieś wykwintne potrawy, których nazw nawet nie próbuję zapamiętywać. Siadam pomiędzy Nathem, a Maxem i czytam menu, ale żadna z pozycji do mnie nie przemawia, wszystkie nazwy są po włosku i równie obco brzmią. Patrzę na talerz Maxa, je coś o wyglądzie naleśników, ale w rzeczywistości to może być wszystko. Kto wie co się w tym daniu kryje. Nath zajada się makaronem z jakimś nieznanym mi sosem i chyba mięsem, kiedy orientuje się, że na niego patrzę uśmiecha się do mnie
- Zamówić dla ciebie coś ekstra? – pyta
- Tak. – potwierdzam i z ulgą odkładam menu na stół.
Nathan woła kelnera i zamienia z nim parę słów. Max, Jay, Tom i Siva w tym czasie obmawiają sprawy związane z trasą koncertową. Po kilkunastu minutach do naszego stolika podchodzi kelner i stawia przede mną talerz z tostami. O mamo! Tosty! Tu jednak mają normalne jedzenie.
- Smacznego. – szepcze Nath w moją stronę
- Dziękuję. – odpowiadam – Skąd wiedziałeś, że lubię tosty? – pytam
- Tylko się domyślałem. – mówi i tajemniczo się do mnie uśmiecha.
Pochłaniam cały talerz tostów aż czuję się w pełni najedzona. Kiedy ja ostatnio jadłam jakiś porządny posiłek? To musiało być bardzo dawno, bo sobie nie przypominam, pewnie jeszcze w domu. Po obfitym śniadaniu wypijam wielki kubek gorącej czekolady, który także zamówił dla mnie Nath. Coraz bardziej zaczynam go lubić, ale to chyba nic złego zaprzyjaźnić się z kimś sławnym. Przecież oni są tylko ludźmi, nawet Tom tak powiedział.
Nagle czuję, że Nathan się do mnie przybliża i zaczyna mi coś szeptać do ucha
- Pamiętasz co ci obiecałem? – pyta
- Chyba nie. – odpowiadam i przez chwilę zaczynam się zastanawiać
- Zakupy. Zapomniałaś? – oświeca mnie
- Nie, tylko myślałam, że dzisiaj macie koncert i w ogóle… nie chcę wam zabierać wolnego czasu. Wiem, że macie go bardzo mało. – mówię
- Koncert mamy dopiero późnym popołudniem, a jeśli chodzi o mój wolny czas to spędzanie go z tobą jest dla mnie czystą przyjemnością. – oznajmia Nathan i wstaje od stołu, ale nachyla się jeszcze w moją stronę żeby dodać szeptem – Widzimy się za dwadzieścia minut na dole przed hotelem. Nie przyjmuję sprzeciwów.
Patrzę na zegarek, jest dziewiąta. Mam tylko dwadzieścia minut?! Szybko wstaję od stołu i biegnę za Nathem, ale kiedy już go doganiam widzę tylko jak znika za drzwiami swojego hotelowego pokoju. Świetnie, już sobie nie przedłużę czasu. Nie pozostaje mi nic innego jak najszybciej znaleźć się w łazience i doprowadzić do porządku.
Stoję przed lustrem i kompletnie nie wiem co robić. Moje włosy wyglądają w miarę normalnie, ale nie na tyle żeby mogły wyjść ze mną poza ściany hotelu. Próbuję je jakoś upiąć, ale mi to nie wychodzi. Ostatecznie decyduję się na założenie fioletowej opaski z kokardką, która jakimś dziwnym cudem znalazła się w mojej torebce. To na pewno sprawka Cassie, moja siostra kocha takie dodatki, ja nie za bardzo, ale tym razem jestem jej nawet wdzięczna, bo ta opaska nie wygląda najgorzej w połączeniu z moimi kasztanowymi, prostymi włosami i dobrze podtrzymuje zaczesaną na bok grzywkę.
Jeśli chodzi o ubranie to nie mam jakiegoś wielkiego wyboru, mam tylko to co obecnie noszę. Liliowe rurki, czarna podkoszulka z dużym fioletowym sercem i napisem I CAN LOVE YOU MORE THAN THIS oraz niebiesko-biała koszula w kratkę, która jest teraz poza moim zasięgiem, bo zostawiłam ją w tour-busie oblaną colą Nathana. Jest jeszcze bluza od Natha, lepiej ją zabiorę, bo ta kwietniowa pogoda jest nieprzewidywalna.
Ostatni raz poprawiam bladoróżową szminkę i wychodzę. Kiedy zamykam na klucz drzwi widzę, że w moim kierunki zbliża się znajoma sylwetka. Nie, to niemożliwe. Albo i możliwe, przecież jechali za nami i cały czas byli w pobliżu. Chłopak podchodzi bliżej i widzę jak nieśmiało się do mnie uśmiecha. W końcu zatrzymuje się przede mną i stoi w milczeniu przez dobrą minutę.
- Cześć. – odzywam się niepewnie, przerywając niezręczną ciszę
- Cześć. – odpowiada trochę zmieszany, ale swój brak odwagi próbuje wynagrodzić szczerym uśmiechem.
To nie ten sam chłopak, którego oglądałam w Video Diary, nie ten zabawny i otwarty przed kamerami tylko zamknięty w sobie i nieśmiały nastolatek. Świetnie. Osoba, która znaczyła dla mnie tak wiele była tylko wykreowaną przez media postacią, a ja im w to wszystko uwierzyłam. A może jednak się mylę? Być może on tylko sprawia takie wrażenie, albo kiedy jest sam zachowuje się inaczej.
- Jestem Vanessa. – mówię i wyjmuję z mojej białej torebki płytę i czarny marker – Możesz podpisać? – pytam
- Jasne. – odpowiada i kreśli kilka słów na okładce.
Dla Vanessy, Liam Payne.
Hej ;D
Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam jak zobaczyłam 10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Dziękuję! Postanowiłam Wam to jakoś wynagrodzić i dodaję 9, z którą udało mi się w miarę szybko uwinąć. Napiszcie co sądzicie ;)
Świetny
OdpowiedzUsuńZajebisty
I dzięki za komentarz na blogu
+zapraszam na mojego nowego bloga
http://cheerstothe.blogspot.com/
sssuuuuuuuuuuuuppppppppppeeerrrrrrrrr !!! ;d jak zwykle czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńN@d!a
Super rozdział;) czekamy na więcej :)
OdpowiedzUsuńLubię Nathana z twojego opowiadania :) Jest taki czuły, miły i wgl... Nie to co mój xD
OdpowiedzUsuńRozdział zaisty jak zawsze :D Czekam ns next ^^
I przy okazji, dodałam nowy rozdział :D http://alltimelowthewantedstory.blogspot.com/
Świetne!
OdpowiedzUsuńWeny:)
Zgodze sie z nightmare !! next poproszę <3 u mnie nowy rozdział ;3 marzeniasiespelniaja.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo fajnee opowiadanie :). a rozdział jest jak zawsze świetny :D. nie mogę się doczekać kolejnego. zapraszam do mnie :p http://where-angels-fall.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOOO Super!
OdpowiedzUsuńWidziałam tylko jeden błąd, gdzie zamiast "," powinna być ".", ale po za tym, jest genialnie ;)