sobota, 26 stycznia 2013

Holding on to a dream 3. Rodzina to coś, czym nigdy dla mnie nie byliście



     *
muzyka*

     W progu stoją moi rodzice. Kompletnie się ich nie spodziewałem. Nie tu i nie dzisiaj.
     - Nie zaprosisz nas do środka? – pyta ojciec retorycznie, a ja odsuwam się od drzwi robiąc im miejsce, by weszli w głąb mieszkania.
     - Radzisz sobie jakoś? – pyta szeptem matka, gdy widzi, że ojciec zadomowił się już w salonie.
     - Tak – odpowiadam obojętnie i gestem wskazuję jej na salon, by się tam udała, a sam zamykam drzwi.
     Kiedy wchodzę do salonu widzę jak ich wzrok obija się o pomieszczenie, tak jakby chcieli zeskanować go i przeanalizować całą jego zawartość podczas mojej krótkiej nieobecności. Jak widać im się to nie udało. Wymieniam z moim ojcem gniewne spojrzenie i siadam po przeciwnej stronie stołu na bujanym fotelu.
     - Po co przyjechaliście? – pytam otwarcie, patrząc na niezidentyfikowany punkt na dywanie. Naprawdę interesujący… Na pewno bardziej od słuchania negatywnych komentarzy na temat moich celów.
     Czuję na sobie ich wzrok, na pewno są zdziwieni, że tak zareagowałem na ich wizytę. Czego się spodziewali? Że ich uściskam i wszystko będzie w porządku? Sam ich przyjazd tutaj nic nie zmieni. Nie naprawią nim tego co mi powiedzieli.
     - Mamy dla ciebie prezent – oznajmia moja matka i wyjmuje z czarnej torebki, którą wcześniej miała przewieszoną przez lewe ramię niewielką kopertę.
     - Nie potrzebuję pieniędzy – powstrzymuję ją.
     - Ale to na urodziny – próbuje przekonać mnie ojciec. Odbiera żonie kopertę i kładzie ją na stolik.
     - Zabierzcie to z powrotem – mówię pewnie, choć szczerze mówiąc wciąż zastanawiam się czy jednak ich nie przyjąć. Pieniądz to pieniądz, zawsze się przyda. Jednak muszę zachować honor. Nie dam im się tak łatwo przekupić. – Tylko po to przyjechaliście? – upewniam się.
     - O czym ty mówisz synu? – pyta ojciec i szerzej otwiera oczy.
     - Myślicie, że to wszystko naprawi? – pytam. – Nie jestem łatwym dzieciakiem, który podporządkuje się każdemu za parę groszy. Nie ważne ile jest w środku – rzucam obojętne spojrzenie w stronę stolika z ”prezentem” – Mam swoje oszczędności i nie potrzebuje jałmużny – dodaję zaciskając pięści.
     - Ależ to nie je…
     - Nie interesuje mnie to – przerywam matce, w pół słowa. – Jeśli myślicie, że w ten sposób mi pomożecie, to się grubo mylicie.
     - W takim razie co mamy zrobić? – pyta bezradnie.
     - Nic – odpowiadam i zastanawiam się przez moment – Teraz jest już za późno, nie wykorzystaliście swojego czasu, kiedy jeszcze go mieliście.
     Ojciec wstaje z kanapy, zabiera kopertę i opuszcza moje mieszkanie bez słowa. Za to matka jedynie patrzy na mnie z wyrzutami sumienia.
     - Przepraszam – odzywa się przerywając głuchą ciszę panującą w pomieszczeniu i również je opuszcza. Odprowadzam ją do drzwi, przy których się zatrzymuje. – Powodzenia w szkole – dodaje na pożegnanie i wychodzi.
     Nawet zapomniała o tym, że jest sierpień i są wakacje.
     Wracam do salonu i włączam telewizję. Nie interesuje mnie o czym debatują politycy. W głowie wciąż mam tysiąc myśli, przewijających się od kilkunastu minut tam i z powrotem. Po co oni przyjechali? Żeby mnie sprawdzić? O co im chodziło? Na pewno nie pofatygowali się tutaj, żeby złożyć mi życzenia. Chcieli dać mi prezent, nie mówiąc przy tym nawet najprostszego „sto lat” albo „wszystkiego najlepszego”.
     Bawię się pilotem, aż w końcu zrezygnowany wyładowuję się i rzucam nim o podłogę. Nie żeby mi to w jakiś sposób pomogło, może jedynie dałem minimalnie ulżyć dzięki temu moim nerwom. Jestem słaby. Nie próbuję nawet sobie tego wmówić, to przecież prawda, której nie mogę zaprzeczyć. Zrozpaczony chowam twarz w dłoniach, mając nadzieję, że dzięki temu chociaż na moment zniknę.
     Wszystko na marne. Nie zniknąłem, moje problemy też nie.
     Próbując o niczym nie myśleć udaję się do kuchni, żeby zaparzyć sobie kawę. Jej aromatyczny zapach przyprawia mnie o dreszcze. Kiedy piję ostatni łyk czuję się orzeźwiony i pobudzony do działania. Ciekawe na jak długo pozostanę w tym dość pozytywnym stanie.

     Kiedy widzę na zegarze godzinę siedemnastą, biorę szybki prysznic i przebieram się w coś bardziej odświętnego od mojego poprzedniego stroju. Czarne, rzadko noszone spodnie i biała koszula wydają się być odpowiednim wyborem. Wiążę luźno krawat i poprawiam kołnierz. Wyglądam ok. Patrzę na zegar nad lodówką. Za dziesięć minut wybije osiemnasta. Uśmiecham się pod nosem, Nells miała rację. Chyba wreszcie się trochę rozerwę i wyluzuję.
     Mija pięć minut. Słyszę pukanie do drzwi, to na pewno Nelly i Hope. Od czasu kiedy tu mieszkam umówiłem się z moją przyjaciółką, żeby nie dzwoniła tylko pukała. Dzięki temu zawsze chętniej chodzę otwierać drzwi, bo wiem, że czeka mnie spotkanie z kimś wyjątkowym.
     - Wszystkiego najlepszego! – wita mnie blondynka i rzuca mi się na szyję.
     Jej ruda siostra patrzy na mnie z zalotnym uśmiechem i wręcza mi prostokątny przedmiot, oklejony kolorowym, ozdobnym papierem.
     - Dzięki – odpowiadam zniekształconym głosem. To przez mocny uścisk Nells.
     - Och, Tom! – mówi radośnie moja  niewysoka przyjaciółka i patrzy na mnie z błyskiem o oczach – No to tak… - bierze głęboki oddech – Zdrowia, szczęścia, pomyślności! Życzę ci, żeby spełniło się każde twoje najskrytsze marzenie! Nie ważne ile ich masz! Każde z osobna, bo na to zasługujesz! Jesteś wyjątkowym człowiekiem, moim najlepszym przyjacielem. Dziękuję ci za to! – znowu mnie przytula – Sto lat! – uwalnia mnie z uścisku – Ewentualnie dwieście – dodaje ze śmiechem.
     - Dziękuję Nells, jesteś kochana – całuję ją w czubek głowy i zapraszam gestem ręki do środka moich gości.
     Hope jest szybsza i nawet się nie orientuję, kiedy rudowłosa zajmuje miejsce u szczytu stołu. Szkoda. Myślałem, że to mój dzień i ja będę tam siedział, a naprzeciwko mnie Nelly… No, ale co poradzę. Była pierwsza. Rzucam okiem w stronę blondynki, która jak się okazuje nie może rozwiązać jednego ze swoich adidasów. W końcu zrezygnowana buntuje się sznurówkom i zdejmuje but używając siły.
     Ja w tym czasie odpakowuję prezent od Hope. Przesadziła. Kupiła mi nowiutkiego iPad’a.
     - Nie mogę tego przyjąć – oznajmiam i kładę pudełko na stole przed dziewiętnastolatką.
     - To prezent – stwierdza i przesuwa go w moją stronę.
     - Mówię poważnie Hope. Dostałem już gitarę od Nells, która też na pewno była droga. Spróbuj się postawić na moim miejscu… jak ja się wam zrewanżuję? Nie mam czym – wyznaję z żalem i chwytam się za głowę.
     - Tom… wystarczy, że jesteś. Możemy na ciebie liczyć i nigdy nas nie zawodzisz – mówi z powagą, patrząc mi w oczy – A gitara się nie liczy, bo jest używana. Nie ma gadania… to prezent, a prezenty nie podlegają zwrotowi - nie odpuszcza.
     - Ok. Przyjmę go, ale zawsze będzie do waszej dyspozycji – odpowiadam i tym samym sprawiam, że na twarzy rudowłosej pojawia się uśmiech.
     Mimo woli odwracam się i widzę blondynkę, która trzyma w rękach niewielkie, czerwone pudełeczko. Wręcza mi je i szepcze do ucha.
     - To taki dodatek do gitary – oznajmia – A iPad’em się nie przejmuj, Hope dostała go od firmy naszego ojca, za udział w jakiejś reklamie. Nie jesteś nam nic winny – dodaje.
     - Dzięki za info… - nie dokańczam, bo słyszę dźwięk otwieranych drzwi.
     Do salonu wparowuje Jay ze zgrzewką napojów nie tylko bezalkoholowych w jednej ręce i reklamówką pełną ciastek w drugiej.
     Jay McGuiness to mój przyjaciel, nie aż tak bliski jak Nelly, ale mogę z nim pogadać na typowo męskie tematy, którymi moją przyjaciółkę raczej bym zanudził niż zainteresował. Jego głowę zdobią tysiące loków, które tworzą małe pierścienie, a oczy mają kolor morskiej bryzy.
     - Impreza zaczęła się beze mnie?! – pyta urażony i opada na fotel.
     - No co ty! – protestuje Nells – Przyszłyśmy może pięć minut temu. Na razie niczego nie straciłeś – dodaje ze śmiechem.
     - Zapomniałbym… - gwałtownie wstaje i podchodzi w moją stronę – Najlepszego stary! – ściska mnie po przyjacielsku, a potem kładzie na stole prowiant, który przyniósł.
     Z reklamówki wyjmuje paczkę ciastek i miniaturowy tort, o przekątnej kilkunastu centymetrów. Wbija do niego kilka symbolicznych świeczek, a potem stawia go przede mną.
     - Pomyśl życzenie – nalega Hope i uśmiecha się szczerze.
     Posyłam krótkie spojrzenie w stronę mojej blond przyjaciółki. W głowie mam tylko jedno pragnienie - być z nią, ale nie mogę tego chcieć. Ona kocha Nathana.
     Nagle na myśl nasuwa mi się całkiem absurdalne życzenie. Wiem, że nie powinienem o to prosić, ale moja podświadomość mnie do tego zmusza…


Dobry wieczór ;3
Coś wyczuwam dużo ogłoszeń parafialnych..
1.Mia M mianuję Cię moim opowiadaniowym jasnowidzem xD
2.Dziękuję za 10 kom. pod poprzednim rozdziałem i ponad 18tyś. wyświetleń! Magia! Kocham Was! <333
3.Taka mniej pozytywna informacja - rozdziały teraz będą o wiele rzadziej ;/ drugie półrocze się zaczyna, koniec gimnazjum wypadałoby oceny poprawić [znaczy wg mnie nie, ale moich rodziców tak -,-], ale dobrą wiadomością w tym jest to, że od 11 [dopiero ;<] lutego będę miała ferie i może uda mi się napisać kilka rozdziałów do przodu [mam nadzieję^^]
4.Tu powinno być coś co pewnie zapomniałam -,-
5.Jak ktoś chce to mogę polecić jego bloga na fanpage'u (Jedno słowo a mówi tak wiele) na fb, to niech zostawi linka (; [ponad 4 tyś like'ów to zawsze szansa, że ktoś wpadnie ;)]
6.Byle do ferii ;>
7.Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam
8.Jak się komuś nudzi to niech pisze do mnie na gg:
43221324 albo na tt: @zuza_tomlinson
9.Teraz już serio koniec
10.Myślę, że w ferie coś się tu pojawi, chociaż bd próbować wcześniej
11.Papa ;**
                        

11 komentarzy:

  1. hehe jaka notka
    rozdział wspaniały O.o rodzzice ją odwiedzili
    szkoda że będą rzadziej czekam na kolejny
    =D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział ! :)
    Zaczynamy ferie w tym samym czasie ;)
    Ja już czekam na nexta :p
    Obyś go jeszcze dodała przed przerwa zimową ;d

    Zapraszam również do mnie:
    http://thewanted-and-rosalie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww, ten rozdział jest świetny ! Uwielbiam Twoje opowiadanie <3
    I widzę, ze tej samej daty mamy ferie :D nie jestem sama :D
    Weny i czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ja niestety ferie koncze dzisiaj :P hahahha jasnowidzem? xD to moze nie bede wiecej myslec co moze sie dalej wydazyc bo jeszcze wyprzedze rozdzialy ;) xD rozdzial swietny oby wiecej takich ;) nie moge sie doczekac co dalej ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział :D Opowiadanie jest fantastyczne :))
    Czekam z niecierpliwością na następny :D Pisz w miarę szybko, wiem, że masz koniec szkoły ja również, ale nie zapominaj o nas :D
    Buźki Marlena:**

    OdpowiedzUsuń
  6. huhu ;D a ja dzisiaj juz mam ferie wohooo :D
    co do rozdziału too :P
    hahah xD starzy chcieli go przekupić xd
    o naiwniaki xD
    i ciekawa jestem co wymyślił za życzenie :D
    nn! ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny! :D Jejku, z każdym rozdziałem kocham to opowiadanie coraz bardziej.. :D
    Ciekawa jestem co to za życzenie.. Bardzo ciekawa :D
    I jeśli nie masz nic przeciwko to poleciłabyś mojego bloga? :D -- > http://walczac-o-marzenia.blogspot.com/
    Do kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń
  8. 11 powiadasz ?... Mieszkasz na Śląsku ? Knurów, Gliwice ? :D pytam się bo ja też zaczynam ferrie od 11 i mnie to zaciekawiło :) Co do rozdziału ... genialny ! Nie mogę się doczekać następnego ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, na śląsku ;> niestety mieszkam w małej wsi xd

      Usuń
  9. Jak ja mogłem nie skomentować...
    Zły ja c:
    Przepraszam :3
    Teraz mam chwilę w szpitalu, więc komentuje xd
    Rozdział cudowny <3
    Nexta i weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś przeze mnie nominowana do Versatile Blogger Award !
    Więcej informacji znajdziesz na:
    http://gladyoucame-storyofthewanted.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń